poniedziałek, 31 lipca 2017

Fajna ferajna - czyli plujka, piwnice i broń


1 sierpnia 1944 roku, dokładnie o godzinie 'W', warszawskie dzieci zaczęły biegać po ulicach w strojach wojskowych z biało-czerwonymi opaskami na rękach. Niektórzy roznosili paczki i listy, inni byli kolporterami prasy powstańczej, wieszali na murach plakaty i malowali kotwice, jeszcze inni dostarczali broń. Ale potrzebne były również "Szczury kanałowe". I to była najohydniejsza i najbardziej śmierdząca robota!


Wszyscy bohaterowie "Fajnej ferajny" przeżyli Powstanie Warszawskie. Każdy z nich miał swoje przygody - bardziej, lub też mniej, niebezpieczne, ale jednak miał. Mirek Jajko uciekł z domu, aby walczyć na pierwszej linii. Jaga pomagała powstańcom i podnosiła ich na duchu. Jurek, najmłodszy zaprzysiężony żołnierz Armii Krajowej, musiał opiekować się mamą, lecz to nie przeszkodziło mu być jednym z największych patriotów. "Miki" był Żydem i również walczył za naszą ojczyznę. "Kazimierz" roznosił prasę powstańczą, odgruzowywał ludzi oraz przyklejał plakaty na budynkach. Basia mieszkała w piwnicy i przez całe Powstanie jadła suchary. "Hipek" należał do "Szczurów kanałowych" i bardzo często musiał zostawać na noc wśród gryzoni. Natomiast Halusia opiekowała się psami i kotami.


Powstanie trwało 63 dni i przez ten czas ósemka dzieci opisana w tej książce bardzo ciężko pracowała na to, by nasza ojczyzna była wolna. Nie przespali wiele nocy, często głodowali. Ale byli dumni z tego, że mogą nosić biało-czerwone opaski na rękach. Dzień kapitulacji był jednym z najsmutniejszych dni na całym świecie. Właśnie wtedy bardzo dużo osób opuściło Warszawę, ponieważ to miasto kojarzyło im się z kałużami krwi.


Czy Mirek wrócił do domu? Dlaczego Jaga był narzeczoną Antka "Rozpylacza"? Czy mama Jureczka przeżyła Powstanie? Jak "Miki" zdołał uciec z getta? Czemu "Kazimierz" patrzył na latające fortece przez dziurę w dachu, na stryszku? Gdzie zamieszkała Basia po wojnie? Czym tak właściwie były "Szczury kanałowe" i jak "Hipek" się do nich dostał? Czy Halusia do dziś opiekuje się psami i kotami? Odpowiedzi na te pytania możecie szukać w książce o Powstaniu Warszawskim napisanej przez Monikę Kowaleczko-Szumowską i w biało-czerwonych barwach zilustrowaną przez Elżbietę Chojną.


Czytając "Fajną ferajnę" aż nie możemy uwierzyć, że właśnie w takich warunkach żyli ludzie podczas wojny. Czasem dreszcz przechodzi nam po ciele i straszy. Polacy musieli jeść plujkę. Zupkę z niełuskanego jęczmienia. A niektórzy nawet nie myśleli o jedzeniu. Pragnęli, żeby się napić. Są momenty, kiedy mamy łzy w oczach, ale są to łzy potrzebne. I nie należy ich ukrywać.


Ilustracje są tylko i wyłącznie biało-czerwono-szaro-czarne. Elżbieta Chojna tymi kolorami idealnie oddała atmosferę Polski tamtych czasów. Z pewnością przyciągną wzrok czytelnika!


Dzięki tej książce bardzo wiele osób przypomni sobie czasy drugiej wojny światowej....a . To było to okropne sześć lat (bo tyle trwała wojna). Jednak Polska nie traciła nadziei i wybuchło Powstanie Warszawskie. Powstanie mające na celu wyzwolić Warszawę. Powstanie trwające 63 dni. Mimo kapitulacji wygraliśmy tę walkę. Po przeczytaniu "Fajnej ferajny" zapamiętamy, że dzieci, które biegały po ulicach całymi dniami i nocami pragnęły, aby ich ojczyzna była wolna. Ich marzenie się spełniło.


Dokładnie 73 lata temu, godzina 17:00 była od dawna wyczekiwaną i jedną z najszczęśliwszych godzin dla Polaków. Nie wolno zapomnieć o tym czasie. Trzeba o nim pamiętać. A przede wszystkim o ludziach walczących za wolną Polskę!

Tytuł - Fajna ferajna
Tekst - Monika Kowaleczko-Szumowska
Ilustracje - Elżbieta Chojna
Wydawnictwo Bis, Warszawa 2015

niedziela, 30 lipca 2017

Wędrowne ptaki - czyli historia nie o ptakach


Kiedy Łukasz siedział na gałęzi, zobaczył, jak nadlatywały wędrowne ptaki. Przyglądał się im uważnie. Chwilkę porozmawiali, nie był to długi dialog, gdyż chłopiec nie znał języka przybyszów. Ale wiedział, co odczuwają, więc "zjedli razem chleb". Minęło kilka dni, wędrowne ptaki zbudowały sobie gniazda. Jednak nie każdy przyjmował imigrantów z otwartymi rękami. O nie! Wręcz przeciwnie, niektórzy wyganiali ptaki. Nie chcieli ich tutaj.


Na szczęście Łukasz taki nie był. Bawił się z nową koleżanką, Paulinką. Nie do końca znali swoje języki, lecz nie przeszkadzało im to. Mogli się bawić całymi dniami. "Łukasz coraz lepiej rozumiał ptaki". Polubił Paulinkę. Bardzo dużo rzeczy robili razem. To, że byli zupełnie inni nie miało żadnego znaczenia. Jednak ptaki wędrowały. Nie zostawały na zimę. Mimo tego, że Paulinka wiele razy bardzo chciała zobaczyć śnieg, musiały lecieć, aby nie zamarznąć i nie umrzeć z głodu.


Czy jednak wędrowne ptaki zatrzymały się w mieście Łukasza i Paulinka została razem z chłopcem? Dlaczego przybysze głodowali zimą? Czemu niektórzy musieli odlecieć daleko? Dowiemy się tego tylko wtedy, gdy przeczytamy bardzo wzruszającą książkę, wprost z najwyższej półki. Książkę pełną mądrości i pięknych ilustracji.


Powtórzę - nie każdy przyjmował wędrowne ptaki z otwartymi rękami. Ale czemu? Bo były inne. Nie wszyscy uważają, że powinniśmy pomóc drugiemu w potrzebie. Jednak co my byśmy robili, gdybyśmy nie mieli dachu nad głową? Najprawdopodobniej to samo, co one. Polecielibyśmy dalej i staralibyśmy się nie tracić nadziei, że znajdzie się dom, w którym przyjmą nas. Czasem wystarczy tylko wyjąć materac, aby pomóc wędrownym ptakom. Wystarczy tylko materac.


Czym różnią się ludzie z południa od nas? Może wyglądem, lecz niczym innym. Ale dla niektórych ludzi to wrogowie. Wrogowie, którzy nigdy nie zasłużyli sobie, żeby tak ich nazywać. To książka dla dzieci i dorosłych, bo być może dzięki niej popatrzymy na przybyszów z innej strony. Pomożemy im.


"Wędrowne ptaki" to książka, która powinna zachwycić każdego, nie tylko tematyką, lecz również ilustracjami. Michael Roher nie tylko ją napisał, ale także zilustrował. Jego ilustracje przyciągną uwagę wszystkich osób, których wzrok padnie na tę książkę. Myślę, że ilustracje jego autorstwa powędrują naprawdę daleko, chyba, że już to zrobiły.


Opowieść tę, na język zrozumiały dla nas, w bardzo poetycki sposób, przełożyła Krystyna Bratkowska. Z początku wydaje nam się, że tekst ten jest bardzo prosty, jednak jak będziemy czytać uważnie, zauważymy, jakie tajemnice skrywa w sobie język tłumaczki.


Ta książka jest bardzo potrzebną lekturą, nie tylko dla dzieci. Bo nie wszyscy wiedzą, że czasami trzeba otworzyć drzwi i wyjąć materac.

Tytuł - Wędrowne ptaki
Tekst i ilustracje - Michael Roher
Przekład - Krystyna Bratkowska
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2017

środa, 26 lipca 2017

Podpalacze Książek. Mój brat strażnik - czyli przestępca, artystka i książki


August ma 14 lat, siostrę artystkę, talent do jujitsu, nauczyciela, który (jak się później okazało) jest jego ojcem chrzestnym, sposób na podrywanie dziewczyn. Ale nie ma jednej z najważniejszych osób. Nie ma taty. A jak to się stało, że go stracił? Huk, uderzenie w samochód, przybycie policjantów. Gdy tylko mama dowiedziała się, że jej mąż nie żyje, zemdlała. Na oczach swojego syna i małej artystki. Artystki wrażliwej, lecz nie dającej poznać po sobie żadnych uczuć. Artystki bardzo pomysłowej, błyskotliwej, bo w wieku siedmiu lat przerabia materiał, który dzieci poznają dopiero w gimnazjum!

Gdy tata poszedł ze swoim synem, Augustem, odwiedzić mamę i malutką siostrę w szpitalu, lekarze oznajmili, że Cezaryna, ten malutki osesek, jest autystyczna. Jednak August zrozumiał 'artystyczna' i tak zostało do dziś. Rodzina Marsów, bo takie mają nazwisko nasi bohaterowie, ma wielki skarb, prawdziwą artystkę, która zna się na wszelakich cyfrach, jak prawdziwy Podpalacz na zapalniczkach. Ale kim są Ci Podpalacze?


Marsowie mają również inny skarb, skarb mający największą wartość. Pilnują CAŁEJ WIEDZY ZAWARTEJ W KSIĄŻKACH! Nam wydaje się to fantastyczne, jednak to monstrualna odpowiedzialność. Oprócz tego trzeba podzielić się na trzy grupy: Strażników, Tropicieli oraz Krzewicieli. Każdy z nich ma swoje zadanie do wykonania. Lecz są także Podpalacze, ich pojawienie nie znaczy ani krzty dobroci!

Czy Podpalacze postanowią zaatakować, a jeżeli tak, to kiedy i co zrobią? Do której z trzech grup dołączy August? Czy nauczyciel - ojciec chrzestny również będzie strzegł książek? Dlaczego Cezaryna nie umie się uśmiechać? Co to jest Komandoria? Czy tata miał coś wspólnego ze spiskiem Podpalaczy? Czemu wszyscy (prócz osób bliskich) uważają Augusta za niebezpiecznego przestępcę? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań możecie szukać w pierwszym tomie serii o Podpalaczach Książek!


"Mój brat strażnik" to książka, która uczy bardzo wielu rzeczy, jednak najważniejsze są dwie - tolerancja i szacunek, nie tylko do książek. Tych dwóch cech niestety niektórym brakuje, a są one bardzo istotne w życiu każdego z nas! Na niektórych ludzi trzeba czasem troszkę przymrużyć oko, dać im drugą szansę, ale bardzo często musimy ich po prostu zdzierżyć. Jak myślicie, czy mimo swoich niezmiennych wad, August kocha Cezarynę? Oczywiście, ona jest przecież jego siostrą! Ten oto wolumin naszych "Podpalaczy" może otworzyć nam serce, znaleźć w nim miejsce dla innej osoby.

To książka, którą powinni przeczytać również rodzice, ponieważ pomoże im ona zrozumieć uczucia dzieci. Dzięki niej przypomną (bo przecież sami kiedyś byli dziećmi), co siedzi w ich głowach, kiedy mają problemy. August jest tego przykładem!

Trylogia "Podpalacze Książek" to debiut powieściowy Marine Carteron, jednak trzeba przyznać, że wyszedł jej wyśmienicie! Muszę dodać, że tłumacz, Przemysław Szczur, wykonał tutaj kawał dobrej roboty, bo używał słów, które spotyka się raz na bardzo długi czas! Wzbogacił mój słownik co najmniej o trzydzieści procent!


Kiedy wejdziemy do którejś z księgarń (oczywiście chodzi mi o księgarnie, w których będą dostępne "Moi bracia strażnicy"), okładka naszych "Podpalaczy" od razu rzuci nam się w oczy! Wykonała ją Anna Niemierko i jak dowiedzieliście się już wcześniej, to nie jedyny atut tej książki!

Ta sztuka ma ponad trzysta stron, jednak z pewnością bardzo szybciutko Was pochłonie! A z resztą są wakacje, więc czasu wolnego jest tyle, że z pewnością skończymy czytać ten tom do czwartego września! Pamiętajcie, po przeczytaniu pierwszej części, czekają jeszcze dwie!

Tytuł - Podpalacze Książek. Mój brat strażnik
Tekst - Marine Carteron
Przekład - Przemysław Szczur
Wydawnictwo Wytwórnia, Warszawa 2015

poniedziałek, 17 lipca 2017

Lolek - czyli kudłata historia z gumowym kurczakiem w tle


Co łączy blizny i gumowe kurczaki? Lolek! Ale kto to jest? Odpowiem Wam na to pytanie. Lolek to pies Adama Wajraka. Lecz Lolek to również pies po przeżyciach. Po smutnych i bolesnych przeżyciach. Oddzielenie od matki, pojawienie się na podwórku u ludzi, którzy dają mocne kopniaki, założenie na szyje druta (druta!), mającego na celu służyć jako obroża. A później... draśnięcie siekierą. Straszne!!! Straszne to mało powiedziane! To, co niektórzy ludzie robią psiakom jest nie do opisania! Lolek nie miał łatwo, ale pewnego dnia (tuż po uderzeniu siekierą) udało mu się uciec! Uwolnić się od ludzi bez serca!


Czytając trzy pierwsze rozdziały, mamy łzy w oczach, jednak możemy pocieszać się myślą, że jest taki ktoś, jak Adam Wajrak i ten właśnie ktoś poszukuje psa. Nie zwracając uwagi na to, czy poszukiwany przyjaciel będzie miał strąki, czy też nie. Lolek, który nie był jeszcze Lolkiem, w końcu odnajdzie swojego pana, albo na odwrót. Znajdą się na stacji kontroli pojazdów. I od tej pory będą widzieć się codziennie. Codziennie w tym samym miejscu Lolek dostawać będzie smakołyki od pana Adama i jego żony Nurii.

Jak to się stało, że Lolek nagle pojawił się na podwórku i zdobył nowego właściciela? Kto wpadł na pomysł, aby kupić psu żółtego i gumowego kurczaka? Czy Lolek odważył się wejść do domu? Gdzie spał? Na te i inne pytania odpowiedzi szukajcie w z początku smutnej, lecz pod koniec radosnej książce o historii pewnego kudłatego psa, tytułowego Lolka.


"Lolek" to opowieść, którą powinni przeczytać w szczególności właściciele psów. To książka niezwykle potrzebna. Po przeczytaniu jej możemy stwierdzić, czy jesteśmy właścicielami psów, którzy zasługują na miłość swojego zwierzątka. Musimy pamiętać, że pies to nie zabawka. Posiadanie psa to duży obowiązek. To ogromny obowiązek. Ale po co mamy kupować psy, skoro jest tyle bezdomnych psiaków? Takie właśnie psy są najwierniejsze. I najbardziej kochane.


Adam Wajrak podzielił swoją książkę na dwie części. Ta pierwsza opowiada o życiu Lolka przed wyjściem zza rogu stacji kontroli pojazdów. I tutaj autor mógł sobie troszeczkę pozmyślać, bo nikt nie wie, co działo się wtedy z Lolkiem, który nim jeszcze nie był. Po dokładnym obejrzeniu jego blizn oraz zachowaniu, można było uchylić drzwi domku, w którym mieszkała fantazja pana Adama. Natomiast druga część książki to prawdziwa opowieść o Lolku, który już stał się jedynym w swoim rodzaju Lolkiem!


Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo cierpią zwierzęta przez swoich nieodpowiedzialnych właścicieli. Jednak, choć właściciele potrafią być piekielnie okropni, tylko nieliczne psy ich opuszczą. O tym, co zrobić, aby zwierzętom było u nas dobrze (na przykład kupić wspomnianego już gumowego kurczaka lub kawałek szmatki), dowiemy się po przeczytaniu tej oto książki i wypuszczeniu kilku łez z oczu.

A teraz przejdziemy do spraw przyjemnych dla oka. Książkę "Lolek" fachowo zilustrował Mariusz Andryszczyk, ilustrator znany z bestsellerowej "Rutki". No cóż, teraz zostanie rozpoznawalny również dzięki naszemu Lolkowi! Zilustrował tę opowieść w sposób magiczny! Jego ilustracje to kolaże, wspaniałe kolaże! Już sama rozczochrana okładka przyciągnie oko każdego psiarza!


Kiedy słyszę lub też czytam nazwisko Wajrak, od razu do głowy wpadają mi wszystkie żubry mieszkające w Puszczy Białowieskiej! Tak, tak, pan Adam mieszka w Białowieży i jest prawdziwym specjalistą od żubrów! Zna się na dzikich zwierzętach, tak, jak pan Mariusz na kolażach! Udana z nich para!


A Wy pamiętajcie, że psy bezdomne, ze schroniska lub po smutnych i bolesnych przeżyciach są najwierniejszymi przyjaciółmi na całym świecie! Lolek jest tego przykładem!

Tytuł - Lolek
Tekst - Adam Wajrak
Ilustracje - Mariusz Andryszczyk
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2017

piątek, 14 lipca 2017

Klementyna lubi kolor czerwony - czyli o bardzo burzliwych poszukiwaniach


Marek, Asia i Pulpet, który tak naprawdę na imię miał Darek, postanowili iść nad staw, do Żabiego Króla. Byli już niedaleko wodnego zbiornika, a tu nagle Marek usłyszał płacz za fioletowym krzakiem! Był to płacz Jarzynki, malutkiej dziewczynki. Jarzynka płakała, bo zgubiła Klementynę! Ale kim jest ta Klementyna?

Jedyne, co dzieci wiedziały o Klementynie to to, że nosi na głowie czerwoną chustę. Podejrzewali, że "Klementyna lubi kolor czerwony"! Marek, Asia i Pulpet planowali, aby nocą iść do lasu i poszukać Klementyny! Ale czyje nogi zastąpią ich nogi przed sprawdzaniem czystości w łóżkach u pani Śmietanowej, pani u której mieszkali przez wakacje? Nogi Asi zastąpią nogi Jarzynki, a Marka i Pulpeta nogi Bolka i Olka! Ależ to był sprytny plan!


Niestety, Bolek i Olek nie zostali w domu, by pilnować Jarzynki. Wymknęli się oknem, żeby również szukać Klementyny! Ale i Marek, Asia oraz Pulpet, i Bolek i Olek nie wiedzieli, że ktoś jeszcze poszukuje zaginionej Klementyny! I z pewnością nie byli świadomi tego, że ten ktoś ma psa przy sobie! Cała grupka dzieciaków nic o sobie nie wiedząc (oczywiście pomijając Bolka i Olka, bo oni wiedzieli prawie wszystko o bandzie Marka) szukali Klementyny, nie znając nawet jej wyglądu!


Kim naprawdę jest ta Klementyna? Kiedy i jak dzieci dowiedziały się, że nie poszukują Klementyny sami? Czy pies 'tego kogoś' był niebezpieczny? Kto znalazł poszukiwaną? Na te i inne pytania odpowiedzi możecie szukać w tej oto książce. Tylko wtedy dowiecie się, czy "Klementyna lubi kolor czerwony"!

Muszę jeszcze dodać, że podczas nocnego tropienia, rozpętała się straszna nawałnica! Ale to nie przeszkodziło małym letnikom przeszukać lasu i wypatrywać czerwonej chustki! O nie! Wtedy jeszcze bardziej martwili się o Klementynę. Dzielne z nich dzieciaki!


Książka ta skierowana jest w szczególności do przyszłych detektywów! W tej opowieści aż do samego końca autorka ukrywała wygląd Klementyny! Drzewa również cały czas uderzały o ziemię z łoskotem! Bardzo często czytałam kilka zdań na jednym wdechu, bo kiedy toczy się wartka akcja, nie ma czasu na wypuszczenie powietrza z płuc i wpuszczenie nowego!


Dzieci spędzające wakacje w Aniołkowie (bo tak nazywa się wieś, na której spędzają wakacje), nie nudzą się! Po powrocie do szkoły, będą miały o czym opowiadać! Ale my po przeczytaniu tej właśnie lektury, także możemy powiedzieć, ze spędziliśmy wspaniałe wczasy na wsi u Krystyny Boglar!

No i słowo się rzekło! Tę książkę napisała właśnie Krystyna Boglar, znana z kultowych powieści. "Klementyna lubi kolor czerwony" również znalazła tam swoje miejsce! Mimo, że książka ta została napisana w 1970 roku, zafascynuje i tych współczesnych czytelników, i tych nieco starszych również!


Jak wskazuje nazwa serii, do której należy także opowieść o zaginionej Klementynie, książkę tę zilustrował sam "Mistrz ilustracji"! Już wiecie o kogo mi chodzi? Podpowiem Wam! Bohdana Butenko znają chyba wszyscy! I mało kto zaprzeczy, że Butenko nie jest prawdziwym mistrzem ilustracji, polskiej i nie tylko! Styl ten, choć nie skomplikowany, potrafi przyciągnąć oko każdego!


Spędźcie wakacje w Aniołkowie, poczujcie zapach wiejskiego siana i odnajdźcie Klementynę! A może to ona Was znajdzie? Wszystko jeno, ważne jest to, abyście się spotkali! Następnie opowiedzcie o tej przygodzie w szkole! Inni będą Wam zazdrościć!


Tytuł - Klementyna lubi kolor czerwony
Tekst - Krystyna Boglar
Ilustracje - Bohdan Butenko
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2008

wtorek, 11 lipca 2017

Zakochałem się w Milenie - czyli Per doradza Dawidowi


Dawid zakochał się w Milenie. Nic innego nie robi, tylko o niej myśli. Milena dla Dawida jest dziewczyną, która ma oczy jak dwa czarne słońca. Jednak dwa czarne słońca nie widzą Dawida! Więc co chłopiec ma zrobić, by dziewczynka go zauważyła? Dobrze się uczyć, stać się niegrzecznym chłopcem, czy zabłysnąć dowcipem?


Największym marzeniem Dawida jest to, aby Milena zwróciła na niego uwagę. Chłopiec nie chce wyjść z Busią - swoim psem na spacer. Udaje, że uczy się na sprawdzian, ale tak na prawdę, myśli o Milenie. W poniedziałek Dawid powtarzał sobie całą drogę do szkoły, że tego dnia rozśmieszy Milenę. Pragnie, żeby jego marzenie się spełniło. Lecz Milena nie lubi żartów. Nawet się nie uśmiecha.

Co zrobić? - zastanawia się Dawid, ale nic nie wpada mu do głowy. Musi być jakiś sposób. Musi! A może trzeba się jakoś popisać? Na przykład założyć koszulę i spodnie na drugą stronę? Nie! A jakby się tak zacząć porządnie uczyć? Czy to może wypalić? Jednak... nie! Więc co teraz?


Tego Dawid nie wie, niestety! Ale może Wy (zwracam się teraz do chłopaków) wiecie? Pomożecie Dawidowi? A może to Dawid Wam pomoże? Tego nie wie nikt! No chyba, że jakiś zakochany chłopiec, którego jego 'Milena' również nie zauważa. Ale ten ktoś już przeczytał tę oto książkę i wie, jak ma się zachować!


Wcale nie trzeba udawać twardziela, aby dziewczyna kogoś zobaczyła. Ja myślę, że najważniejsze jest to, żeby być sobą. Nikim innym, tylko sobą. Może właśnie wtedy Wasza 'Milena' Was zauważy? Ta książka może pomóc wszystkim chłopcom. Doradzić im co i jak trzeba zrobić, by jakaś dziewczyna otworzyła na nich oczy. Ale to lektura również dla dziewczyn, która pokaże, na kogo należy zwracać uwagę!


Książka ta, choć jest małego formatu, potrafi zaciekawić. Komu przyszedłby do głowy pomysł, aby napisać książkę o 'miłości' dla dzieci? Per Nilsson wie, jak zwrócić uwagę dziewczynek, a w szczególności Mileny! Doradził Dawidowi, co ma zrobić.

Świetne ilustracje wykonane farbami akwarelowymi przez panią Piję Lindenbaum przykują uwagę nie tylko chłopaków, lecz także i dziewczyn! Pani Lindenbaum zna się na malowaniu tak, jak pan Nilsson na doradzaniu chłopakom!


Opowieść o Milenie została przełożona z języka szwedzkiego przez Martę Rey-Radlińską. Pani Marta przetłumaczyła tę książkę w sposób taki, żeby zrozumiał ją każdy chłopak oraz każda dziewczyna!

Tytuł - Zakochałem się w Milenie
Tekst - Per Nilsson
Ilustracje - Pija Lindenbaum
Przekład - Marta Rey-Radlińska
Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2016

czwartek, 6 lipca 2017

Ostatni ogród - czyli Bajka z Wiktorią i tapirem


Nagle jakiś wielki i włochaty potwór z trzydziestoma jednoma parami oczu zaczął bardzo groźnie wyć. "Uuu" było coraz bliżej. Wiktoria i Bajka uciekały ile sił w nogach. Dziewczynka tak szybko biegła, że nie zdążyła się zatrzymać i spadła w przepaść! Na całe szczęście złapała gałąź i powiedziała "Jupikajej! Tak, tak, tak!". Jednak... o rety! Gałąź się złamała! Bajka skoczyła na dół, aby uratować Wiktorię. Ale jak się później okazało, to Wiktoria uratowała Bajkę. A raczej uratował je latawiec!


Zaraz, zaraz. Jeszcze nie przedstawiłam Wam bohaterek tego komiksu! Wiktoria to dziewczynka, która ma na głowie czerwoną czapkę, a pod czapką czarne, kręcone włosy. Natomiast Bajka to sunia. Wiktoria i Bajka są najlepszymi przyjaciółkami na świecie, a raczej na końcu świata! Właśnie tam obie koleżanki poszukują rodziców dziewczynki. Co noc uważnie oglądają niebo. Wypatrują na nim światełek. To one wskazują im drogę.


Dziewczynka i suczka przeżywają przygody nie z tego świata! Ale może to dlatego, że ich świat jest jak ogromna piaskownica. To postapokaliptyczny świat. Mimo to, są chwile radości. Na przykład ta, kiedy poszukiwaczki rodziców widzą, jak niebieski latawiec zmienia swój kształt. Przemienia się w klucz i otwiera naszym bohaterkom drzwi do cukrolandu! Niestety, później przychodzi troszkę smutniejsza chwila.
Lecz nie jest tak źle! Jakiś czas później, Wiktoria i Bajka spotykają na drodze zieloną roślinkę. Samotną zieloną roślinkę wśród tego zniszczonego świata. Dziewczynka pomaga jej - podlewa ją.


Podczas swoich poszukiwań, Wiktoria i Bajka spotykają również tapira, roznosiciela cebulek przeróżnych kwiatów. Tapir, tak jak już wspomniałam, jest roznosicielem i ma na sobie paski, więc jest kurierem w paski. Nasz kurier w paski pokazuje poszukiwaczkom rodziców najbardziej zielone miejsce na końcu świata. Jego własny ogród. Ostatni ogród, który przetrwał po wielkiej katastrofie.


Bajka i Wiktoria nie mają nic do jedzenia, ale mają nadzieję, że odnajdą rodziców dziewczynki. Powtórzę, że są najlepszymi przyjaciółkami. Kiedy przychodzą te złe chwile, wspierają się i mocno trzymają kciuki, aby wszystko się udało! Ja także w to wierzę.


Już wcześniej zdradziłam, że "Ostatni ogród" to komiks. Ale nie taki byle jaki komiks! To komiks ze świetnymi ilustracjami Marcina Podolca! Te komiksowe ilustracje przypadną do gustu każdemu! Pan Marcin tak wspaniale przedstawił odczucia i charaktery naszych bohaterek, że nawet bez tekstu moglibyśmy doskonale odgadnąć całą historię! Marcin Podolec spisał się na medal, a może i na dwa, trzy, czy nawet cztery!


"Ostatni ogród" to dopiero pierwsza część przygód Wiktorii i Bajki. Cała seria nazywa się "Bajka na końcu świata". Gdy po raz pierwszy usłyszymy tę nazwę, pomyślimy, że słowa "Bajka" oznacza nieprawdziwe opowiadanie, lecz kiedy usłyszymy ten sam wyraz po poznaniu komiksu, zrozumiemy, że może to oznaczać... już pewnie wiecie!


Pamiętajcie! W komiksach bardzo ważną rolę odgrywają ilustracje (nawet nie wiem, czy nie najważniejszą)! Oprócz przeczytania krótkich tekstów, powinniście uważnie obejrzeć każdą ilustrację! Najmniejsze szczególiki mogą dużo znaczyć! Miłego czytania i dokładnego oglądania!

Tytuł - Bajka na końcu świata. Ostatni ogród
Tekst i ilustracje - Marcin Podolec
Wydawnictwo Kultura Gniewu (Krótkie Gatki), Warszawa 2017