niedziela, 24 listopada 2019

Eileen Gray. Dom pod słońcem - czyli kobiecy projekt


Architekci pełnią niezwykle istotną rolę. Bez nich nie byłoby malutkich domków na obrzeżach Warszawy oraz najwyższych wieżowców w centrum Nowego Jorku. Niektóre osoby wykonujące ten zawód są nie tylko architektami, ale także artystami. Zaprojektowane przez nich budynki najczęściej nie mają czterech ścian i prostokątnych okien. Ich nieszablonowe kształty potrafią zachwycać i cieszyć oko. Jedną z takich właśnie architektek - artystek była Eileen Gray. Kojarzycie jej słynny budynek E-1027?


Ojciec Eileen był do szaleństwa zakochany w sztuce. Opuścił swoją rodzinę oraz dom w Irlandii i wyjechał do Włoch. Podziwiał skaliste wybrzeża, górskie miasteczka i leśne plenery. Zainspirowany włoskimi krajobrazami, malował akwarele oraz rysował ołówkiem i kredą. Wysyłał listy do żony oraz córek. Podpisywał się "wasz kochany ojciec".


Mała Eileen bardzo tęskniła za tatą. Listy to przecież nie to samo, co przytulaski i wygłupy. Dziewczynka nieco różniła się od swojej siostry. Kiedy siostra wraz z koleżankami grała w tenisa, ona zjeżdżała z górki na wózku znalezionym w krzakach. Wyróżniała się będąc również dorosłą kobietą, nie tylko dzięki spodniom i koszulom.


Przenieśmy się do 1905 roku. Eileen Gray miała wtedy dwadzieścia siedem lat. Właśnie w tym wieku zainteresowała się laką. To żywica, z której można wykonywać zarówno skompilowane rzeźby, jak i proste talerzyki. Opis tego tworzywa brzmi "Doskonałość. Niezwykle wytworny, gładki materiał. Nie sposób przestać dotykać!". Nasza (wtedy przyszła) architektka chciała zrozumieć cały proces tworzenia przedmiotów z laki. Robiła to w towarzystwie dwóch mężczyzn, którzy dokładnie objaśniali jej każdy etap pracy. To zajęcie wymaga ponoć ogromnego poświęcenia. Bardzo łatwo stracić przy nim także zdrowie...


Z Londynu 1905 przeniesiemy się do Paryża 1922. Właśnie wtedy bohaterka dzisiejszej pozycji otwiera swój sklep o nazwie JEAN DESERT. Niestety, płeć żeńska plus udane projekty nie były wtedy zbyt przyjemnie przyjmowane. Świadoma tego Eileen musiała nieco oszukać swoich odbiorców. Zresztą sama powiedziała, że przyjęcie męskiego pseudonimu nie jest niczym złym. To znaczne ułatwienie sobie życia. Chociaż z drugiej strony bardzo chciała, aby nie było to konieczne.


Na huczne otwarcie sklepu przybył cały tłum gości. Jednym uchem można było podsłuchać rozmów ludzi ze świata kultury. Muszę zaznaczyć, że jeśli chodzi o towarzystwo, dominowały kobiety. Praktycznie wszystkie chciały poznać pana Jeana Deserta. Chwaliły jego świetny gust i talent. Na ich buziach malowały się uśmiechy. Jednak Eileen nie była szczęśliwa. Tłum i hałas wyraźnie ją przytłaczały.


Rok 1923 był dla Eileen Gray szczególnie wyjątkowy. Nie tylko otworzyła swój sklep, ale także poznała pewnego mężczyznę. Podczas jednego z wieczornych spotkań ze znajomymi, nasza pionierka architektury wpadła w oko Jeanowi Badoviciemu, projektantowi. I trzeba przyznać, że z wzajemnością. Namiętnie dyskutowali o zbędnych przedmiotach wypełniających wnętrza. Później ta zakochana w sobie dwójka wybierała się na wspólne wyprawy, jadała razem obiady i zwiedzała nieznane zakamarki miasta. Wkrótce ze sobą zamieszkała. Niemal każde ich spojrzenie świadczyło o tym, że poczuli do siebie miętę.


To był ciepły, słoneczny poranek. Eileen obudziła się dość wcześnie, co nie było niczym nowym. Paląc papierosa i wpatrując się w budowle Paryża, usłyszała od swojego partnera propozycję: "Chcę, abyś zaprojektowała nasz mały azyl". Po niedługiej namowie Eileen zgodziła się. Jednak istniał jeden warunek! Dom musiał znajdować się na Lazurowym Wybrzeżu. Jean tylko kiwnął głową.


Para nie czekała zbyt długo. Wspólnie udała się na wycieczkę, aby samodzielnie wybrać dokładne położenie swojego miejsca na ziemi. Tak wyglądały początki budynku E-1027, który otworzył wielu osobom oczy i skradł ich serca. To głównie dzięki niemu Gray została okrzyknięta pionierką modernistycznej architektury.


Zastanawiacie się pewnie, dlaczego tak mało ludzi wie o istnieniu Eileen Gray? Przede wszystkim dlatego, że nasza bohaterka cały czas żyła w cieniu swoich kolegów po fachu. Największy cień rzucał na nią Le Corbusier, który potrafił sprawić jej naprawdę wiele niespodzianek. Sama muszę ze wstydem przyznać, że zupełnie nie znałam tej wybitnej kobiety. Zetknęłam się z jej twórczością dzięki dwóm paniom - Charlotte Malterre - Barthes oraz Zosi Dzierżawskiej. Pani Charlotte jest francuską architektką, która chciała przypomnieć światu o Eileen Gray. Pomogła jej w tym Zosia Dzierżawska. Ilustracje tej pani potrafią zachwycać, uwierzcie mi. Ten żeński duet stworzył cudowną pozycję o tytule "Eileen Gray. Dom pod słońcem". Dzisiejszy komiks kryje w sobie wiele smaczków i niedopowiedzeń. Odkrywanie ich to czysta przyjemność.


Nie zwlekajcie.

Tytuł - Eileen Gray. Dom pod słońcem
Tekst - Charlotte Malterre - Barthes
Ilustracje - Zosia Dzierżawska
Przekład - Jacek Żuławnik
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa, 2019

niedziela, 3 listopada 2019

Balonowa 5 - czyli barwna jedenastka


Sąsiedzi. Z pewnością każdy z Was mieszka pod, nad lub obok osób, które darzy sympatią. Ba!, niekiedy zdarza się, że łączy nas z sąsiadami magiczna więź w postaci prawdziwej przyjaźni. Gramy razem w bierki, jemy lody na patyku, oglądamy horrory lub chodzimy na koncerty. Najczęściej wygłupów również jest co niemiara. Chcecie zajrzeć do mieszkań przy ulicy Balonowej 5? Zegar wybił właśnie kilka minut po siedemnastej. Zadzwońmy pod jedynkę!


Na parterze znajduje się terytorium Myszki. To słynny raper, jest wielbiony i kochany. Właśnie szykuje się do wyjścia. Dopasował już prawie wszystkie części swojej garderoby. Dopina właśnie ostatni guzik. Wisienką na torcie ma być kapelusz. Ale chwila, chwila... Gdzie on może być? Myszka zupełnie nie może sobie przypomnieć, ma pustkę w głowie. Szuka go wszędzie. Może jest za adapterem? Nie! Pod dywanem? Nie! Za ekspresem do kawy? Nie! W cukiernicy? Nie! Między książkami? Nie! W imbryku? Też nie! A w piekarniku? Myszce zniknął uśmiech z twarzy. No to gdzie jest jego kapelusz, jak myślicie?


Zapukajmy do mieszkania numer dwa. Drzwi otworzyła nam Małpa. Wraz ze swoimi lokatorkami piecze ciasto według przepisu z książki kucharskiej o tytule "Małpy w kuchni". Trzeba przyznać, że nasze kucharki narobiły niezłego bałaganu! W żółtej kuchni aż roi się od porozrzucanych składników. Pozwólcie, że przedstawię Wam przepis na wypiek o nazwie Piegowaty Orangutan. "Weź pół kostki masła, rozpuść w rondelku i odstaw do wystygnięcia. Szklankę białek ubij na sztywno ze szklanką cukru. Ostrożnie połącz pianę ze szklanką mąki i szklanką suchego maku. Na koniec dodaj ostudzone masło i...". Właśnie, i co jeszcze?


Dobrze, pobiegnijmy piętro wyżej. Teraz czas na trójeczkę. Mieszka tam Sowa. Ta postać najczęściej kojarzy się nam z mądrością. Dzisiejsza bohaterka nie jest wyjątkiem. Jej dom to wprost kraina książek, łamigłówek i gier planszowych. Na czerwonym stole możemy dostrzec jeszcze gorącą herbatę. W kominku wciąż widać ogień. Jednak Sowy nie ma w domu. W takim razie - gdzie uciekła? Może wyszła na chwilkę do sklepu? Skoczyła do sąsiada na pierogi? A może schowała się w łazience i chce zrobić nam psikusa? Tego nie wiemy.


Czwórkę przejął Kot. Właśnie wygrzewa się na parapecie w promieniach słońca. Jest bardzo ostrożny, bo nagrywa na dyktafonie głosy ptaków. Zerka na nie jednym okiem. Dokładnie nasłuchuje śpiewu dochodzącego z drzew. Fiu, kszt, pli, pąk, pip, kwik, tirli, dik, ćwierk. O nie, co to za przeraźliwy hałas? Od tego jakże donośnego dźwięku trzęsie się cały blok. A tak, to pewnie Hipopotam. O tej porze zazwyczaj rozpoczyna swoją poobiednią drzemkę.


O, odwiedźmy teraz Czarną Panterę pod piątką. To wielki miłośnik kwiatów doniczkowych. Sądzę, że jego serce jest zielone w stu procentach! W tym momencie podlewa swój ulubiony okaz - szeflerę. Robi to z wielką dokładnością i skupieniem. W końcu szaflera jest prezentem urodzinowym od ciotki z Tajwanu. Pantera ma w swoim domu przeraźliwie dużo roślin ze wszystkich kontynentów (zazdroszczę!). Jego fikuśne lilie pływają nawet w wannie. Wśród tej różnorodnej dżungli trudno dostrzec podłogę, uwierzcie mi.


No dobrze, a kto mieszka pod szóstką, siódemką i ósemką? Kogo rzeźbi Pies pod dziewiątką? Jak tańczy Nietoperz pod dziesiątką? Kim jest tajemnicza postać pod jedenastką? Co wydarzy się o godzinie osiemnastej? Jeżeli chcecie lepiej poznać naszych bohaterów, koniecznie sięgnijcie po "Balonową 5" Gosi Herby i Mikołaja Pasińskiego.


Jestem pewna, że znacie wspomniany wcześniej duet, który wspólnie stworzył między innymi "Słonia na Księżycu". Tekst to sprawka pana Mikołaja. Trzeba przyznać, że jest go niewiele, ale pełni niezwykle istotną rolę. Nie brakuje w nim także humoru. Za ilustracje jest odpowiedzialna pani Gosia. Zapewne już zauważyliście, że oglądając "Balonową 5" można porządnie nacieszyć swoje oczy. Ilustratorka postanowiła, że wprowadzi do tej książki troszeczkę zmian. Podczas pracy nad nią porzuciła tablet i sięgnęła po kredki! Muszę przyznać, że bardzo mnie to cieszy.


Szukajcie na księgarnianych półkach oraz w internecie kolorowej i pogodnej okładki! "Balonowa 5" kierowana jest przede wszystkim do dzieci w wieku przedszkolnym, ale starsi czytelnicy również będą mieli niezłą frajdę sięgając po dzisiejszą pozycję. 

Tytuł - Balonowa 5
Tekst - Mikołaj Pasiński
Ilustracje - Gosia Herba
Wydawnictwo Egmont, Warszawa, 2019