środa, 15 marca 2017

Kurt i ryba - czyli rybą i widlakiem po świecie

Kurt jest kierową wózka widłowego. Ma wąsy, słodką żonę Annę-Lizę, która jest architektem oraz trójkę dzieci - Chudą Helenę, Małego Kurta (Kurta Bąbelka) i Buda. Pracuje nad nabrzeżem od wielu lat. Jego szefem jest Gunnar, który ma bardzo wysoki głos - wręcz jak kobieta! Pewnego dnia Kurt widzi coś ogromnego i czarnego, coś, czego nigdy w życiu nie widział. Ale o tym za dwie chwilki.


Nasz główny bohater codziennie wstaje bardzo wcześnie rano. Pochłania dwie lub trzy kanapki i robi sobie jedną dużą do pracy. Następnie wsiada do wózka widłowego i jedzie nad nabrzeże. Tam, jak zwykle, Gunnar wita kierowców-widłowców swoim wysokim głosem i zaczynają przewozić skrzynki z jednego miejsca na drugie. I tak również było tego niezwykłego dnia, ale ten dzień tylko się tak zaczynał.

Po pracy Kurt wybrał się na spacer brzegiem morza. Gdy tak szedł i szedł, ujrzał ogromną, czarną rybę. To była największa ryba jaką Kurt widział w całym swoim życiu, a widział ich naprawdę wiele. Według moich pomiarów ilustracji, ryba była cztery razy wyższa od niego. Kurt poszedł do Gunnara spytać się, co ma z nią zrobić. Po dłuższej rozmowie zdecydowali, że Kurt może ją sobie zabrać.


Kiedy przyjechał do domu z tak wielką rybą, wraz z żoną uznali, że jedzenia mają na kilka dobrych miesięcy i mogą przez jakiś czas przestać pracować. I co tu robić w domu? Nic! Trzeba jechać w podróż. Wzięli niezbędne rzeczy (w tym rybę oraz wózek widłowy) i od razu z rana wyjechali. Na początku zdecydowali się jechać do Ameryki. To właśnie stamtąd pochodziło imię Buda. Rzecz jasna, Norwegię od Ameryki oddziela ocean. Do przemierzenia jest i ląd, i woda, więc trochę pojechali, a trochę popłynęli na rybie. Każdego dnia odkrajali kawałek swojego statku na obiad.


Dotarli do Ameryki. Anna-Liza chociaż była architektem, nigdy nie widziała aż tak wysokich budynków! Ale była jedna rzecz, która ich niepokoiła - czemu ci ludzie nie zwracają uwagi na tak wielgachną rybę? Może to z tego pośpiechu, a może to dla nich nic dziwnego? Tego chyba nie wie sam Erlend Loe!

Rodzina Kurta śpi sobie spokojnie w nowojorskim parku, a tu nagle... nie ma Buda! Panika! Czekają, bo kiedy Bud zgłodnieje, wtedy przyjdzie po kawałek ryby, taka jest pyszna! Bud jest bardzo malutki i dopiero się uczy. Ku zdziwieniu Kurta, Buda przyprowadził Murzyn. Obaj uśmiechnięci szli sobie za rączkę.


Później Kurt, Anna-Liza, Chuda Helena, Mały Kurt (Kurt Bąbelek) oraz Bud odwiedzili również inne części świata. Chuda Helena od jedzenia tej ryby stała się Grubą Heleną, natomiast Bud... Bud pozostał Budem. Mały Kurt od francuskiego kucharza dostał urządzenie do napojów gazowanych, co uczyniło go szczęśliwszym. Dlaczego? Jakie miejsca odwiedziła jeszcze rodzina Kurta? Kogo spotkali? Z jakimi problemami się borykali? Odpowiedzi na te pytania, możecie (a raczej musicie) szukać w książce "Kurt i ryba". Naprawdę, lepszego Kurta to ja nie znam!

Ilustracje do tej książki wykonała Kim Hiorthøy. Oddają one charakter Kurta i jego zwariowanej rodzinki. Nawet patrząc na same rysunki możemy się śmiać i domyślać się, jakich przeżyć doczekała się familia z Norwegii.

Tytuł: Kurt i ryba; autor tekstu: Erlend Loe; autorka ilustracji: Kim Hiorthøy; przełożyła: Helena Garczyńska
Wydawnictwo EneDueRabe, Gdańsk 2012

2 komentarze: