Stało się! Kalendarzowe kartki z wielkim napisem "listopad" są już przeszłością. Nadszedł grudzień. Mroźny, aczkolwiek niezwykle przyjemny miesiąc. Z pewnością kojarzą się nam z nim prezenty. Założę się, że wręczyliście już niespodzianki swoim pociechom. A jeśli nie, na pewno macie pochowane je po kątach. Czy szóstego grudnia w Waszym domu padło pytanie "czy Święty Mikołaj naprawdę istnieje"? Uniknęliście odpowiedzi? Możecie być spokojni, pomogę Wam.
Dawno, dawno temu, żył tylko jeden Święty Mikołaj - pan z siwą brodą, okrągłym brzuszkiem i czerwonym strojem. Miał tylko jednego pomocnika - renifera. Nie potrzebował nikogo innego. A to dlatego, że na świecie była zaledwie garstka dzieci. Czteroletni przedszkola nie miałby najmniejszej trudności z policzeniem ich.
Gdy nadchodził pamiętny, grudniowy wieczór, Mikołaj pakował prezenty, wsiadał na swoje sanie i wybierał się w podróż. Zdążył odwiedzić dosłownie wszystkie szkraby. Zawsze zatrzymywał się u nich na ciepłą herbatkę oraz mały posiłek. Dzieci wytrzeszczały oczy z zaskoczenia i skakały z radości.
"Milion miliardów Świętych Mikołajów" to pozycja posypana szczyptą humoru, absurdu i błyskotliwości. Czytając i oglądając ją, uśmiech nie schodzi nam z buzi. Od czasu do czasu pojawia się również wzruszenie. Autorki - Hiroko Motai oraz Marika Maijala - podeszły do tego tematu w bardzo nietypowy sposób. Tekst oraz ilustracje są równe pomysłowi, który skradł moje serce. Jestem pewna, że czytelnicy od trzeciego roku życia również będę nim zachwyceni. Rodzice oczywiście nie są wyjątkiem!
Ta przewrotna i śliczna książeczka musi znaleźć się na Waszej półce.
Tekst - Hiroko Motai
Ilustracje - Marika Maijala
Przekład - Karolina Iwaszkiewicz
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa, 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz