niedziela, 24 maja 2020

Warszawiacy - czyli puk, puk, my z wizytą!


Podróże i wycieczki nie szczytują aktualnie w tabelkach najbardziej zalecanych czynności. Wszędzie jest głośno o tym, aby wychodzić z domu znacznie rzadziej niż zazwyczaj. No dobra, ale przecież bez przesady! Ileż można wytrzymać w zamknięciu? Postaram się zaspokoić Wasze potrzeby. Chwycę Was za rękę i pociągnę za sobą. Wspólnie wybierzemy się do Warszawy. Jeśli tam mieszkacie, mamy nieco ułatwione zadanie. Obiecuję spotkania z niezwykle ciekawymi ludźmi. Będziemy pukać do ich drzwi. Podczas podróży ze mną możecie zapomnieć o maseczkach i rękawiczkach. Do plecaka wrzućcie tylko pustą butelkę na zaciekawienie oraz radość. Podczas naszej wyprawy wypełnimy ją w mgnieniu oka.

Rany, pociągnijcie szybciutko nosem. Wpuśćcie powietrze przez te dwie dziurki. O ile nie znajdują się w nich żadne gluciki, powinniście poczuć zapach tymianku. Spójrzcie, jakie piękne kwiaty. Ach nie, to nie kwiaty! To karczochy. Tuż obok nich możemy zobaczyć kapustę, brokuły, pory i selery. Nie mylicie się - właśnie zawitaliśmy do ogrodu królowej Bony. Możemy wejść po schodach do jej drewnianego domku nieopodal ogrodu i napić się tam herbatki z ziół. Królowa Bona zapewne z wielką chęcią opowie nam o sobie. To kobieta, która lubi dodawać swoje trzy grosze do polityki. Wiele razy pływała przez to w morzu z falami krytyki. Jej kubki smakowe preferują warzywne posiłki. Te mięsne nie do końca przypadły jej do gustu. A co mówią o niej dokumenty oraz obrazy?


Kto z Was nie lubi tłoku, a wielkomiejski gwar dodaje mu nerwów i bólu głowy? Pozwólcie, że jeszcze na moment zostaniemy w królewskim kręgu. Do grona takich osób należał Jan III Sobieski. On zdecydowanie wolał spokojniejsze życie. Zażyczył sobie zachwycającego pałacu w Wilanowie, który świadczyłby o jego władzy i potędze oraz olbrzymiej miłości do żony Marii. Kiedy pałac był już gotowy na wizyty, Jan III Sobieski organizował tam częste uczty. Hm, zobaczcie na ten stół. Król zupełnie nie posłuchał się ponad stuletnich rad królowej Bony. Był prawdziwym smakoszem mięsa. Pieczone przepiórki, smażone sarny, słowiki, drozdy, koguty, gołębie, panierowany węgorz nadziewany wieprzowiną... Oprócz jarmużu, na wilanowskim stole zdecydowanie nie królowała zieleń.


I hop, skaczemy do kolejnego stulecia. Za nami już dwa wieki warszawskich wizyt. Jak tam Wasze butelki, uzupełniły się już radością oraz zaciekawieniem? Nie tak szybko, zostawcie jeszcze troszkę miejsca na dalsze przygody. Tym razem zapukamy do łazienki. Halo, halo, czy możemy wejść? Uff, Izabela Lubomirska na całe szczęście się zgodziła. Cóż za wystrój! Marmur, złote detale, porcelanowe misy i dzbany w kwiatowe wzory. To miejsce prawdziwej damy, która ze stylu francuskiego brała garściami. Codziennie wskakiwała do wanny, co w osiemnastym wieku było dość niespotykane. Do swojej kąpieli dodawała oliwę, młode wino oraz mleko. Wygląd nie był jej obojętny, uwierzcie mi. Portfel Izabeli Lubomirskiej pozbył się już chyba wszystkich możliwych szwów, więc kobieta postanowiła wspierać... Właśnie, wiecie może kogo?


Nie wierzę własnym oczom! Jaka cudowna sklepowa witryna! Wejdźmy do środka. Patrzcie, Henryk Sienkiewicz stoi w rogu i wertuje gazetę! Ojejku, a po lewej stoi Eliza Orzeszkowa. Czy ten mężczyzna oddalony od nas o trzy metry to Władysław Reymont? Gustaw Gebether i August Wolff stworzyli fantastyczne miejsce. To księgarnia, w której można nie tylko nabyć najpoczytniejsze lektury oraz składy nut. Tutaj czyhają niepowtarzalne okazje na przybicie piątki lub żółwika z najsłynniejszymi polskimi pisarzami. Oj, ktoś mnie popycha. Ale mamy tutaj tłum. Aż zrobiło mi się duszno, czego z pewnością nie sprawiła pogoda na zewnątrz. Bez obaw, do księgarni duetu Gebether i Wolff możecie udać się również w Łodzi, Krakowie, Poznaniu i Zakopanem. Panowie otworzyli nawet księgarnię w Paryżu. Czy w tych miastach także ukrywają się niezwykle kuszące okazje? Chyba nie mamy co do tego żadnych wątpliwości.


Prędko, prędko, musimy troszkę przyspieszyć kroku. W końcu chcemy zdążyć na lekcję francuskiego Heleny Rzeszotarskiej. Zmierzamy w kierunku Nowej Pragi. Widział ktoś może ulice Konopacką 4? Wybieramy się właśnie do szkoły dla dziewcząt, ale jeśli jesteście mężczyznami, sądzę, że też uda Wam się tam przedostać. Pewnego dnia serce wspomnianej przed chwilą kobiety wyszeptało jej do ucha genialny pomysł. "Helena, słuchaj, daj upust swojej wspaniałej dobroci. Pomóż dzieciom z uboższych rodzin. Otwórz szkołę, w której nauka będzie kosztowała zaledwie parę groszy. Wtedy więcej osób pozwoli sobie na luksus, jakim jest edukacja. No to jak, Helena, dasz radę?". Nasza bohaterka nie zwlekała zbyt długo z odpowiedzią. Postanowiła iść za głosem (a raczej szeptem) swojego serca. O kurczę, co za pech. Nie zdążyliśmy na lekcję francuskiego. Jednak w sumie nic straconego, Helena Rzeszotarska uczy także polskiego, przyrody, matematyki i religii. Hm, to może matma?


Jeśli zadałabym Wam pytanie, jak wygląda Pan Kleks, najprawdopodobniej nie mielibyście najmniejszego problemu z odpowiedzią. No dobrze, w takim razie teraz pora na trudniejsze pytanie. Nie bójcie się, dodam tylko niewielką szczyptę trudności, taką malusieńką. Jak wygląda Franciszek Fiszer? Nie będę trzymała Was w niepewności. Uwaga! Dokładnie tak samo, jak Pan Kleks! Binokle na nosie, niewielkich rozmiarów kapelusik na głowie i kolorowa broda o dość sporej objętości. To był naprawdę kultowy warszawiak. Prawdziwe wcielenie Ambrożego Kleksa nie pamięta chwili, kiedy dobry humor nie był w jego pobliżu. Zabawne anegdoty wyciągane z rękawa bądź kieszeni kamizelki to jego znak rozpoznawczy. Kiedy ludzie dosiadali się do stolika Franciszka Fiszera, byli pewni jednej rzeczy - zbliżającego się bólu brzucha. Ze śmiechu, rzecz jasna.


Ależ ten czas pędzi jak szalony. Założę się, że wygrałby wyścigi na najszybszego biegacza świata. Przepraszam mamo, jeszcze musisz troszkę poćwiczyć, aby go dogonić :) Oj, już ta godzina! Spróbujmy wejść w buty czasu i szybciutko pobiegnijmy do radioodbiornika. Fala 480 metrów. Właśnie wita nas niesamowicie przyjemny głos. Rozpoznajecie go? To Janina Sztompkówna. Ta kobieta jest pierwszą polską spikerką radiową. Przy ulicy Kredytowej 1 spędziła sześć trzydziestych szóstych swojego życia. Jeśli to skrócimy, uzyskamy wynik równy jednej szóstej. Właśnie przy wymienionej ulicy, dokładnie na czwartym piętrze, znajdowała się siedziba Polskiego Radia Warszawa. To miejsce dodawało Pierwszej Damie Polskiego Radia - bo tak właśnie pieszczotliwie nazywano Janinę Sztompkównę - niemałe ilości stresu oraz strachu, ale również całą górę uśmiechu.


Hm, kto to jest... O tam, na górze. Spójrzcie na pierwsze piętro. Czy to Janusz Stanny? Tak, to właśnie on. Dlaczego wpatruje się w szafę? Rzućcie okiem na okno teatru. Jeśli mój wzrok jest w pełni sprawny, dostrzegam tam dwie znakomite aktorki komediowe. Znacie ich nazwiska? Nieopodal teatru jest spotkanie z Marią Skłodowską - Curie. Jak myślicie, od jakich słów rozpocznie swoje wystąpienie? Niemożliwe! Mój wzrok chyba naprawdę nie jest w najlepszej formie. Dlaczego pięć kroków ode mnie idzie Syrenka Warszawska?! Przecież nie jesteśmy nad Wisłą! Poszukajmy może jakiejś ławeczki. Odsapnijmy. Ja już za momencik muszę zmierzać w kierunki stacji kolejowej. Powrót do domu jest niestety nieunikniony. Ale proszę, obiecujcie mi coś! Dokończycie podróż po Warszawie, prawda? Jeśli Wasza butelka na radość i zaciekawienie jest już pełna, dam Wam drugą. Hop, hop, zbierajcie się, teraz czas na odwiedziny Bolesława Prusa.


Przycupnę na chwilkę przy Zamku Królewskim i dodam kilka ważnych zdań. Małgorzata oraz Marta Ruszkowskie zasłużyły na ukłony, brawa i bukiet tulipanów. Do tulipanów możemy dołączyć jeszcze goździki oraz róże. Te dwie panie otworzyły nam okno do wielkiego pokoju, w którym znajduje się historia Warszawy. Autorki pokazały, że miasto tworzą ludzie. I to jacy! Pani Małgorzata snuje opowieści o warszawiakach z ogromną lekkością. Przysięgam na mały paluszek, że jeśli sięgniecie po dzisiejszą pozycję, zostaniecie nieźle zaintrygowani. Wisienką na torcie są ilustracje pani Marty. No mówię Wam, naprawdę fajni ci "Warszawiacy".

Już wkrótce zafunduję Wam więcej podróży. Uściski!

Tytuł - Warszawiacy
Tekst - Małgorzata Ruszkowska
Ilustracje - Marta Ruszkowska
Kategoria wiekowa - 7+
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa, 2018

niedziela, 10 maja 2020

Young power! - czyli uwaga, nadchodzimy


Jestem strasznie ciekawa, ile wiosen już liczycie! Statystyki na moim blogu wskazują, że moje recenzje są czytane przez osoby powyżej trzydziestego roku życia. Hm, czyżby? Być może istnieją takie słupki, jednak ja w życiu nie widziałam ich na oczy. Ale intuicja i liczne głosy podpowiadają mi, że właśnie tak jest. No dobrze, a ile trzeba mieć lat, aby oddać się jakiejś pasji? Oczywiście nie ma takiej rzeczy, jak odpowiedni wiek. Niekiedy wystarczy posiąść umiejętność chodzenia, mówienia bądź czytania. Odkrycie pasji może być spowodowane dostrzeżeniem kropli talentu, długotrwałym poszukiwaniem albo odkryciem inspiracji. Co powiecie na mocny zastrzyk opowieści o młodych ludziach tryskających mądrością i zaangażowaniem? Zaczynajmy!

Wróćcie na moment do swojego wieku szkolnego. Przypomnijcie sobie szkolną gazetkę. Najczęściej zupełnie nie spełniała ona swojej roli, prawda? To niestety wciąż się nie zmieniło. Zaledwie garstkę osób intrygują posty o kolejnym konkursie świątecznym oraz świeżo pomalowanych ścianach. Zuzanna Kuffel również o tym wiedziała. Dlatego postawiła sobie cel o nazwie "odświeżenie szkolnej gazetki". To były jej pierwsze poważne próby dziennikarskie. W gimnazjum stworzyła projekt polegający na wywiadach z uchodźcami mieszkającymi w Toruniu. Udało się jej również nakręcić pewien zmuszający do refleksji film. Kiedy Zuzia natknęła się w internecie na informację, że "New York Times" organizuje kurs dla młodych dziennikarzy, wysłała swoje zgłoszenie. Okazało się, że jej osiągnięcia zainteresowały redaktorów tej prestiżowej gazety. Jak się domyślacie, dziewczyna wyfrunęła do Nowego Jorku i wróciła z niego z plecakiem wypełnionym nowymi (niezwykłymi!) doświadczeniami. W końcu uczyła się od najlepszych. Miała też okazję biegać wśród żółtych taksówek, spacerować tuż obok drapaczy chmur i nacieszyć swoje oczy graffiti. 


Pamiętacie może małego, zaledwie czteroletniego, chłopca, który zachwycił cały świat swoją grą na perkusji? Ten filmik widziało kilkaset milionów ludzi! Jeśli pamięć zrobiła Was teraz w bambuko, kliknijcie tutaj. Ale obiecajcie, że za chwilkę wrócicie! Już jesteście? No to ekstra, kontynuujmy. Kiedy Igor Falecki miał około trzydziestu sześciu miesięcy, wystukiwał rytm muzyki na praktycznie każdym napotkanym przedmiocie. Ulubieńcem była książka kucharska mamy. Niedługo później w ogromnym (naprawdę ogromnym!) worku Święty Mikołaj przyniósł mu perkusję. Igor spędzał z nią praktycznie każdą chwilę. Zdobywał nowych adoratorów, którzy z wielką uwagą śledzili jego poczynania. Jako sześciolatek miał na koncie aż sześćdziesiąt koncertów. Nawet wypuszczono w świat limitowaną edycję pałeczek do gry z jego autografem. Amerykańska telewizja okrzyknęła go "geniuszem perkusji". W jego dziewiętnastoletniej biografii pojawiają się zarówno koncerty z orkiestrą symfoniczną, jak i te z raperami. Aktualnie trwają intensywne przygotowania do płyty Igora. Myślicie, że trafi na Waszą półkę?


Kiedy Oliwia Smektała miała pięć lat, mama zapisała ją na akrobatykę oraz na basen. Okazało się, że łatwo da się połączyć te dwie rzeczy. I tak w życiu naszej pływaczki narodziło się pływanie synchroniczne. Wiecie, co to za dyscyplina? Spokojnie, ja też nie wiedziałam. W tym fikuśnym sporcie liczą się detale - makijaż, cekiny, ale przede wszystkim zachwycające ruchy. To pewnego rodzaju przedstawienie w teatrze, lecz pod wodą. Ma również wiele wspólnego z tańcem. Oliwia jest nie tylko specjalistką od pływania synchronicznego. Ćwiczy także pływanie szybkie (takie na czas). Wiele osób doradza jej, aby wybrała jeden rodzaj sportu, jednak ona nie zamierza się ograniczać, choć wymaga to mnóstwo czasu i poświęcenia. Pięć lat temu wytropiła ją pewna trenerka z Poznania - oddalonego o dziewięćdziesiąt kilometrów od miejscowości Oliwii. Dziewczyna postanowiła skorzystać z tej okazji, dlatego cztery razy w tygodniu wraca do domu godzinę przed północą. Konkurs na perfekcyjną naukę w samochodzie wygrałaby z taką łatwością, z jaką zwycięża w mistrzostwach. W czerwcu okazała się najlepszą polską pływaczką synchroniczną we wszystkich możliwych kategoriach. Natomiast jeśli chodzi o pływanie szybkie, podczas finałów zaliczyła swoją życiówkę. Do medalu zabrakło jej dwudziestu setnych sekundy. Sądzę, że i tak należą się jej ogromne brawa.


Skoro siedzimy już w bańce o nazwie "sport", koniecznie muszę wspomnieć o Michale Karbowniku. Odkrył on swoją pasję sto metrów przed domem, na boisku. Wspomnę, że temat piłki nożnej jest mi bliski, ponieważ mój brat Bartek to zapalony zawodnik. Znał historię Michała znacznie wcześniej niż ja! No dobrze, wróćmy do naszego bohatera. Największa organizacja piłkarska w Europie, czyli UEFA, wyróżniła go, umieszczając jego nazwisko na liście pięćdziesięciu młodych piłkarzy, którzy mogą dużo osiągnąć w dwa tysiące dwudziestym roku. Koledzy mówili, że jest "bramkostrzelny", choć aktualnie zajmuje pozycję lewego obrońcy. Gdy Michał miał jedenaście lat, trafił do Młodzika Radom, gdzie dojazdy zajmowały mu strasznie dużo czasu. Po kilku latach został wywęszony w Młodej Legii. A wtedy już dzieliła go niedługa droga od tego, aby zostać najmłodszym graczem Legii Warszawa. Jeżeli jesteście fanami Ekstraklasy, z pewnością go kojarzycie. W końcu debiut Michała na warszawskiej "dorosłej" murawie był wyśmienity!


Jestem przekonana, że niecały rok temu o Wasze uszy obiła się informacja na temat odważnej dziewczyny, która strajkowała pod Sejmem. Tak, nie mylicie się - mowa o Indze Zasowskiej. Nasza bohaterka postanowiła wziąć przykład z ciut starszej od siebie Grety Thunberg. Obiecała sobie, że wakacje poświęci na walkę o planetę. Kiedy opowiedziała o swoim pomyśle mamie, uzyskała ogromne wsparcie. W piątki wspólnie jeździły do Warszawy (oczywiście pociągiem), aby zwrócić uwagę ludzi na to, jak wielką krzywdę wyrządzamy Ziemi. Czas spowodował, że do Ingi przyłączali się kolejni strajkowicze. Jedną dziewczynę z warkoczami i transparentem można było przeoczyć, jednak całego tłumu - już niekoniecznie. Po wakacjach Inga, po namowie pani dyrektor, postanowiła kontynuować swoją akcję w szkole. Założyła kółko ekologiczne. Aktualnie celem niewielkiej gromadki jest zasadzenie drzew. Myślę, że każdy z nas jeszcze sporo usłyszy o Indze.


Czy znacie historię każdego przedmiotu w swoim domu? Maciej Zawistowski może na to pytanie odpowiedzieć kiwając głową w dół i w górę. Jego biurkiem jest stół kuchenny, który niegdyś służył prababci do przyrządzania obiadów. W szafie wiszą na wieszakach ubrania liczące nawet sto lat. W zasięgu jego wzroku znajdują się również krzesła z przedwojennej obory. Jutrzyna jest historią na trzytomową opowieść. To malutka wieś zamieszkana przez zaledwie trzysta osób. Wśród nich jest także Maciek. Chłopak odwiedza swoich sąsiadów i rozpoczyna rozmowę zdaniem: "Proszę, opowiedz mi historię swojego życia". Niektórych musi lekko ciągnąć za język, ale zdarzają się też osoby, które wyjawią Maćkowi nawet sekrety swoich tajemniczych romansów. Do tych drugich zdecydowanie należy pradziadek Maćka. Trzeba zaznaczyć, że starszy pan może być dumny ze swojego prawnuka. Chłopak ma na swoim koncie już muzealną wystawę! Wszystkich nas, czytelników, zachęca do rozmowy z sędziwymi członkami naszych rodzin. Na gazety, albumy i archiwa zawsze będziemy mieć czas. Jednak prababcie lub wujkowie mogą nam niespodziewanie zniknąć. 


W książce "Young power!" znajduje się też dziewczyna z burzą jasnych loków na głowie, które rano przyprawiają ją o lekki zawrót głowy. Ta trzynastolatka (no dobra, już za lada moment czternastolatka!) nie szczędzi sobie snu, czego nie może powiedzieć o słodyczach. Nadrabia je filmikami o pieskach. Kiedy była w wieku przedszkolnym, pochłonęło ją rysowanie. Trzyma na swoim biurku mnóstwo ołówków, jednak używa tylko dwóch, z czego wkład do jednego z nich ciągle jest połamany - taka z niej ciapa. Nie jest dobra w utrzymywaniu porządku w szafkach. Ale na jej regale z książkami nie znajdziecie bałaganu. Nieco brakuje jej cierpliwości, dlatego gdy zbliżają się jej urodziny, co chwilę pyta rodziców o prezent. I najczęściej dostaje go kilka dni przed świętowaniem. Ona i sport raczej nie darzą się sympatią, jednak mama i tata powtarzają jej, aby poćwiczyła. Ponad trzy lata temu założyła książkowego bloga. Znacie może tę dziewczynę? Bo ja muszę przyznać, że nigdy wcześniej o niej nie słyszałam :)


Justyna Suchecka, specjalistka od edukacji, swoją debiutancką książką chciała powiedzieć, że wcale nie trzeba być dorosłym, aby robić superowe rzeczy. Autorka tak bardzo polubiła rozmowy z młodymi ludźmi, że postanowiła dorzucić jeden bonus. "Young power!" to trzydzieści jeden opowieści o nastoletnich osobach, które postanowiły wyskoczyć ponad linię przeciętności. Inspirują, zachwycają i przede wszystkim - działają! Dzięki dzisiejszej pozycji dowiecie się, w jaki sposób można łatwo zbadać glebę, dlaczego samolot latający do tyłu jest potrzebny, jaką rolę może odegrać w życiu muzyka oraz historia przodków i jak zrobić czekoladowy krem bez oleju palmowego. Chciałabym też zaznaczyć, że naprawdę warto chwalić się swoim talentem oraz pracą. Z pewnością kryją się w Was (lub w Waszych dzieciach) arcyciekawe pasje!

A, i jeszcze jedno! Rozejrzyjcie się. Może są wokół Was zdolne osoby, które potrzebują wsparcia? 

Tytuł - Young power! 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat
Tekst - Justyna Suchecka
Bohaterowie - Jarek Brodecki, Igor Falecki, Viki Gabor, Janek Gawroński, Zuzanna Granek, Zuzanna Jabłońska, Justyna Jaworska, Michał Karbownik, Zofia Kierner, Julia Kosińska | Kalina Wiśniewska | Mateusz Malikowski, Kamil Kośnik | Kuba Twardowski | Kacper Orłowski, Zuzanna Kuffel, Ignacy Kus, Piotr Lazarek, Oskar Makowski, Milena Matujewicz, Jan Modrzyński, Maja Mulak, Aleksandra Maria Oto, Uczniowie z Pielgrzymowic, Tymon Radzik, Anna Skierska, Oliwia Smektała, Ola "Asolka" Sobol, Maja Sołtysik, Władysław Sowul, Kira Sukhoboichenko, Iga Świątek, Inga Zasowska, Maciej Zawistowski, Szymon Ziemicki
Ilustracje - Ola i Kamila Romaniak
Wydawnictwo Znak Emotikon, Warszawa, 2020