Nie mam nawet cienia wątpliwości, że każdy z Was ma w swoim domu skarpetki. Lecz wyobrażacie sobie, że trzeba chodzić z nimi na spacery i je karmić?! Raczej nie. Bohater książki Benjamina Chauda musi to robić, gdyż jego Skarpetka to... królik rasy baran!
"Trzeba też przyznać, że jako towarzysz zabaw jest dość beznadziejny". Skarpetka nie umie grać w piłkę nożną, nie wywołuje żadnych bójek i wciąż nie załapał różnicy między kowbojami a Indianami. Ale najważniejsze jest to, że jest już za mały na swojego właściciela, a właściwie, to jego właściciel uważa, że jest już za duży na zabawy ze swoim zwierzakiem. Postanawia... zostawić go w lesie! Jakież to okrutne!
Kiedy główny bohater postanawia pójść z nim na 'spacer' do lasu, Skarpetka nic, a nic nie podejrzewa. Królik jest przekonany, że idzie na codzienny spacer. Nie wie, jak bardzo się myli.
'Spacer' jest bardzo, bardzo, bardzo długi. Tak, jak już wcześniej wspominałam, Skarpetka ma parę, a może nawet ciut więcej, kilogramów nadwagi, więc wlecze się noga za nogą. Ale chłopcu zależy na tym, aby dojść jak najdalej. Na tyle daleko, żeby zwierzak nie potrafił wrócić sam do domu. Kiedy nasi bohaterowie szli sobie przez las, nagle usłyszeli jakieś odgłosy. Chłopiec szybko i zwinnie chwycił Skarpetkę za ucho, po czym sprawnie wciągnął go w krzaki. Jak się później okazało, odgłosy te były sprawką pewnej dziewczynki oraz jej psa. Chłopcu przebiega przez głowę myśl, że ona też tutaj przyszła, aby zostawić w lesie swojego pupila. Nasz bohater wyobraża sobie, że jeśli więcej dzieci postępuje tak samo jak on, las pełen jest biednych, porzuconych zwierzaków.
Gdy chłopiec i królik docierają już do miejsca, w którym chłopiec postanawia zostawić Skarpetkę, tłumaczy mu, że teraz muszą się rozstać. Jednak Skarpetka jest niezłą przyklejką i nie chce odkleić się od swojego właściciela, więc chłopiec zmuszony jest do tego, aby... przywiązać go do drzewa! Ale czym to zrobić? Wpada na pomysł, żeby urwać nitkę ze swojego uroczego, czerwonego sweterka i to właśnie nią przywiązać Skarpetkę do drzewa. Kiedy już wykonał to zadanie, uciekł jak najszybciej potrafi, nie odwracając się za siebie. Stara się zapomnieć o Skarpetce, lecz nie może. Ma wrażliwe serduszko, dlatego postanawia zawrócić i odwiązać swojego zwierzaka. Po prostu robi mu się go żal.
Główny Bohater widzi czerwoną nitkę przywiązaną do drzewa, ale nie widzi królika! Chłopiec wprost nie może uwierzyć, że jego ukochany zwierzak go zostawił! Jak on mógł tak zrobić!? - dziwi się chłopiec.
A co się wydarzyło później, tego Wam nie zdradzę. Czy chłopiec odnalazł swojego ukochanego zwierzaka? Na to pytanie możecie odpowiedzieć sobie tylko i wyłącznie sami. No chyba że zapytacie kogoś innego o zakończenie, lecz nie polecam tego rozwiązania, ponieważ "Żegnaj, Skarpetko!" Jest niezwykle ciekawą książką i naprawdę warto po nią sięgnąć.
Ta książka, jak zresztą wszystkie Benjamina Chauda, które miałam okazję poznać, jest arcyśmieszna i zawiera ukrytą puentę. Pokazuje, że na czworonożnego przyjaciela nigdy nie jest za późno. Jeśli pokochamy danego zwierzaka, musi się stać coś kolosalnie złego, aby nasza miłość do niego zniknęła. A oprócz tego, każdy czworonożny przyjaciel umila życie, więc wszystkie dzieci powinny doświadczyć tego uczucia!
Wróćmy jeszcze do wspomnianego Benjamina Chauda. Myślę, że tego pana nie trzeba przedstawiać, lecz dla niewtajemniczonych dodam, że jest to rozpoznawalny na całym świecie autor tekstów oraz ilustrator ze świetnym poczuciem humoru. Jeśli zawierzyć tłumaczeniu Katarzyny Skalskiej, pan Benjamin znów podał nam ogromną dawkę śmiechu. Między innymi, świadczy o tym wypowiedź chłopca mającego pretensje do Skarpetki, że go zostawił, a to przecież on chciał pozbyć się swojego zwierzaka! Nie podam więcej przykładów, ponieważ nie chcę odbierać wam radości z czytania, ale od razu zaznaczam – przy czytaniu tej książki będziecie śmiać się w głos!
No to teraz przejdźmy do ilustracji. Pan Benjamin także wykonał je w niezwykle humorystyczny sposób, co również nie jest niespodzianką. A oprócz tego, że pan Benjamin wykonał je w niezwykle humorystyczny sposób, już po okładce można spostrzec, że jest on rownież autorem ilustracji (i nie chodzi mi tutaj o imię i nazwisko wypisane na okładce, o nie!). Więc gdybyście spotkali kiedyś przeciągającą oko książkę w dużym formacie, bardzo możliwe, że jest to wydawnictwo autorstwa właśnie tego pana.
A wy sięgnijcie po tę lekturę i dowiedzcie się, w jaki sposób główny bohater odkrył, że Skarpetka to królik rasy baran ;)
Tytuł – Żegnaj, Skarpetko!
Tekst i ilustracje – Benjamin Chaud
Tłumaczenie – Katarzyna Skalska
Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2015
P.S. Dodam jeszcze, że "Żegnaj, Skarpetko!" to nie jedyna książka o przygodach królika i chłopca!
Przeglądając blogowe recenzje tej pozycji, odniosłam wrażenie, ze tylko ja i moja córeczka w Skarpetce rozpoznałyśmy nie żywego królika, ale maskotkę. Chłopiec dorasta i uważa, że jego przywiązanie do maskotki jest dziecinne. Jakie dziecko uzna, że jest za dorosłe na miłość do zwierzaka. Przecież właścicielami zwierząt są również osoby dorosłe. A ukochana maskotka jest przywilejem dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńTo bardzo trafne spostrzeżenie. Jednak ja mam wrażenie, że książka ta jest historią często spotykaną, opisaną w łagodny, niepozbawiony humoru sposób. Otóż dzieci chcą zwierzaka i proszą o niego rodziców. Kiedy go dostają, cieszą się i dzielnie się nim zajmują. Lecz po pewnym czasie, ta przygoda ze zwierzakiem już nie wydaje się im ciekawa i go porzucają.
UsuńJa tak odczytałam tę historię, ale muszę przyznać, że wersja Pani oraz Pani córki jest również możliwa.