Podróże i wycieczki nie szczytują aktualnie w tabelkach najbardziej zalecanych czynności. Wszędzie jest głośno o tym, aby wychodzić z domu znacznie rzadziej niż zazwyczaj. No dobra, ale przecież bez przesady! Ileż można wytrzymać w zamknięciu? Postaram się zaspokoić Wasze potrzeby. Chwycę Was za rękę i pociągnę za sobą. Wspólnie wybierzemy się do Warszawy. Jeśli tam mieszkacie, mamy nieco ułatwione zadanie. Obiecuję spotkania z niezwykle ciekawymi ludźmi. Będziemy pukać do ich drzwi. Podczas podróży ze mną możecie zapomnieć o maseczkach i rękawiczkach. Do plecaka wrzućcie tylko pustą butelkę na zaciekawienie oraz radość. Podczas naszej wyprawy wypełnimy ją w mgnieniu oka.
Rany, pociągnijcie szybciutko nosem. Wpuśćcie powietrze przez te dwie dziurki. O ile nie znajdują się w nich żadne gluciki, powinniście poczuć zapach tymianku. Spójrzcie, jakie piękne kwiaty. Ach nie, to nie kwiaty! To karczochy. Tuż obok nich możemy zobaczyć kapustę, brokuły, pory i selery. Nie mylicie się - właśnie zawitaliśmy do ogrodu królowej Bony. Możemy wejść po schodach do jej drewnianego domku nieopodal ogrodu i napić się tam herbatki z ziół. Królowa Bona zapewne z wielką chęcią opowie nam o sobie. To kobieta, która lubi dodawać swoje trzy grosze do polityki. Wiele razy pływała przez to w morzu z falami krytyki. Jej kubki smakowe preferują warzywne posiłki. Te mięsne nie do końca przypadły jej do gustu. A co mówią o niej dokumenty oraz obrazy?
Kto z Was nie lubi tłoku, a wielkomiejski gwar dodaje mu nerwów i bólu głowy? Pozwólcie, że jeszcze na moment zostaniemy w królewskim kręgu. Do grona takich osób należał Jan III Sobieski. On zdecydowanie wolał spokojniejsze życie. Zażyczył sobie zachwycającego pałacu w Wilanowie, który świadczyłby o jego władzy i potędze oraz olbrzymiej miłości do żony Marii. Kiedy pałac był już gotowy na wizyty, Jan III Sobieski organizował tam częste uczty. Hm, zobaczcie na ten stół. Król zupełnie nie posłuchał się ponad stuletnich rad królowej Bony. Był prawdziwym smakoszem mięsa. Pieczone przepiórki, smażone sarny, słowiki, drozdy, koguty, gołębie, panierowany węgorz nadziewany wieprzowiną... Oprócz jarmużu, na wilanowskim stole zdecydowanie nie królowała zieleń.
I hop, skaczemy do kolejnego stulecia. Za nami już dwa wieki warszawskich wizyt. Jak tam Wasze butelki, uzupełniły się już radością oraz zaciekawieniem? Nie tak szybko, zostawcie jeszcze troszkę miejsca na dalsze przygody. Tym razem zapukamy do łazienki. Halo, halo, czy możemy wejść? Uff, Izabela Lubomirska na całe szczęście się zgodziła. Cóż za wystrój! Marmur, złote detale, porcelanowe misy i dzbany w kwiatowe wzory. To miejsce prawdziwej damy, która ze stylu francuskiego brała garściami. Codziennie wskakiwała do wanny, co w osiemnastym wieku było dość niespotykane. Do swojej kąpieli dodawała oliwę, młode wino oraz mleko. Wygląd nie był jej obojętny, uwierzcie mi. Portfel Izabeli Lubomirskiej pozbył się już chyba wszystkich możliwych szwów, więc kobieta postanowiła wspierać... Właśnie, wiecie może kogo?
Nie wierzę własnym oczom! Jaka cudowna sklepowa witryna! Wejdźmy do środka. Patrzcie, Henryk Sienkiewicz stoi w rogu i wertuje gazetę! Ojejku, a po lewej stoi Eliza Orzeszkowa. Czy ten mężczyzna oddalony od nas o trzy metry to Władysław Reymont? Gustaw Gebether i August Wolff stworzyli fantastyczne miejsce. To księgarnia, w której można nie tylko nabyć najpoczytniejsze lektury oraz składy nut. Tutaj czyhają niepowtarzalne okazje na przybicie piątki lub żółwika z najsłynniejszymi polskimi pisarzami. Oj, ktoś mnie popycha. Ale mamy tutaj tłum. Aż zrobiło mi się duszno, czego z pewnością nie sprawiła pogoda na zewnątrz. Bez obaw, do księgarni duetu Gebether i Wolff możecie udać się również w Łodzi, Krakowie, Poznaniu i Zakopanem. Panowie otworzyli nawet księgarnię w Paryżu. Czy w tych miastach także ukrywają się niezwykle kuszące okazje? Chyba nie mamy co do tego żadnych wątpliwości.
Prędko, prędko, musimy troszkę przyspieszyć kroku. W końcu chcemy zdążyć na lekcję francuskiego Heleny Rzeszotarskiej. Zmierzamy w kierunku Nowej Pragi. Widział ktoś może ulice Konopacką 4? Wybieramy się właśnie do szkoły dla dziewcząt, ale jeśli jesteście mężczyznami, sądzę, że też uda Wam się tam przedostać. Pewnego dnia serce wspomnianej przed chwilą kobiety wyszeptało jej do ucha genialny pomysł. "Helena, słuchaj, daj upust swojej wspaniałej dobroci. Pomóż dzieciom z uboższych rodzin. Otwórz szkołę, w której nauka będzie kosztowała zaledwie parę groszy. Wtedy więcej osób pozwoli sobie na luksus, jakim jest edukacja. No to jak, Helena, dasz radę?". Nasza bohaterka nie zwlekała zbyt długo z odpowiedzią. Postanowiła iść za głosem (a raczej szeptem) swojego serca. O kurczę, co za pech. Nie zdążyliśmy na lekcję francuskiego. Jednak w sumie nic straconego, Helena Rzeszotarska uczy także polskiego, przyrody, matematyki i religii. Hm, to może matma?
Jeśli zadałabym Wam pytanie, jak wygląda Pan Kleks, najprawdopodobniej nie mielibyście najmniejszego problemu z odpowiedzią. No dobrze, w takim razie teraz pora na trudniejsze pytanie. Nie bójcie się, dodam tylko niewielką szczyptę trudności, taką malusieńką. Jak wygląda Franciszek Fiszer? Nie będę trzymała Was w niepewności. Uwaga! Dokładnie tak samo, jak Pan Kleks! Binokle na nosie, niewielkich rozmiarów kapelusik na głowie i kolorowa broda o dość sporej objętości. To był naprawdę kultowy warszawiak. Prawdziwe wcielenie Ambrożego Kleksa nie pamięta chwili, kiedy dobry humor nie był w jego pobliżu. Zabawne anegdoty wyciągane z rękawa bądź kieszeni kamizelki to jego znak rozpoznawczy. Kiedy ludzie dosiadali się do stolika Franciszka Fiszera, byli pewni jednej rzeczy - zbliżającego się bólu brzucha. Ze śmiechu, rzecz jasna.
Ależ ten czas pędzi jak szalony. Założę się, że wygrałby wyścigi na najszybszego biegacza świata. Przepraszam mamo, jeszcze musisz troszkę poćwiczyć, aby go dogonić :) Oj, już ta godzina! Spróbujmy wejść w buty czasu i szybciutko pobiegnijmy do radioodbiornika. Fala 480 metrów. Właśnie wita nas niesamowicie przyjemny głos. Rozpoznajecie go? To Janina Sztompkówna. Ta kobieta jest pierwszą polską spikerką radiową. Przy ulicy Kredytowej 1 spędziła sześć trzydziestych szóstych swojego życia. Jeśli to skrócimy, uzyskamy wynik równy jednej szóstej. Właśnie przy wymienionej ulicy, dokładnie na czwartym piętrze, znajdowała się siedziba Polskiego Radia Warszawa. To miejsce dodawało Pierwszej Damie Polskiego Radia - bo tak właśnie pieszczotliwie nazywano Janinę Sztompkównę - niemałe ilości stresu oraz strachu, ale również całą górę uśmiechu.
Hm, kto to jest... O tam, na górze. Spójrzcie na pierwsze piętro. Czy to Janusz Stanny? Tak, to właśnie on. Dlaczego wpatruje się w szafę? Rzućcie okiem na okno teatru. Jeśli mój wzrok jest w pełni sprawny, dostrzegam tam dwie znakomite aktorki komediowe. Znacie ich nazwiska? Nieopodal teatru jest spotkanie z Marią Skłodowską - Curie. Jak myślicie, od jakich słów rozpocznie swoje wystąpienie? Niemożliwe! Mój wzrok chyba naprawdę nie jest w najlepszej formie. Dlaczego pięć kroków ode mnie idzie Syrenka Warszawska?! Przecież nie jesteśmy nad Wisłą! Poszukajmy może jakiejś ławeczki. Odsapnijmy. Ja już za momencik muszę zmierzać w kierunki stacji kolejowej. Powrót do domu jest niestety nieunikniony. Ale proszę, obiecujcie mi coś! Dokończycie podróż po Warszawie, prawda? Jeśli Wasza butelka na radość i zaciekawienie jest już pełna, dam Wam drugą. Hop, hop, zbierajcie się, teraz czas na odwiedziny Bolesława Prusa.
Przycupnę na chwilkę przy Zamku Królewskim i dodam kilka ważnych zdań. Małgorzata oraz Marta Ruszkowskie zasłużyły na ukłony, brawa i bukiet tulipanów. Do tulipanów możemy dołączyć jeszcze goździki oraz róże. Te dwie panie otworzyły nam okno do wielkiego pokoju, w którym znajduje się historia Warszawy. Autorki pokazały, że miasto tworzą ludzie. I to jacy! Pani Małgorzata snuje opowieści o warszawiakach z ogromną lekkością. Przysięgam na mały paluszek, że jeśli sięgniecie po dzisiejszą pozycję, zostaniecie nieźle zaintrygowani. Wisienką na torcie są ilustracje pani Marty. No mówię Wam, naprawdę fajni ci "Warszawiacy".
Już wkrótce zafunduję Wam więcej podróży. Uściski!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz