Maja Sołtysik. Czternastolatka. Czyta i wącha. Książki, rzecz jasna. A potem o nich pisze.
sobota, 13 kwietnia 2019
Karol Śliwka - czyli uroda znaków
Ile razy widzieliście znak banku PKO, fabryki Uroda, Biblioteki Narodowej czy też Instytutu Matki i Dziecka? Nie oszukujmy się, obcujemy z nimi praktycznie cały czas. A zastanawialiście się kiedykolwiek, kto jest ich twórcą? Z wielkim wstydem przyznaję się, że raczej rzadko zadawałam sobie to pytanie. Gdybym robiła to regularnie pewnie spostrzegłabym, że odpowiedź bardzo często brzmiałaby tak samo. Bo za wieloma wspaniałymi, wieloznacznymi i ponadczasowymi znakami graficznymi oraz logotypami stoi jedna osoba - Karol Śliwka.
Karol Śliwka urodził się 16 października 1932 roku w Harbutowicach - niewielkiej wsi województwa śląskiego. Pochodził z rodziny robotniczej i (jak było to powszechne w tamtych czasach) zupełnie nieprzywiązującej wagi do nauki. Młody Karol przyszedł na świat jako drugi z rodzeństwa, później w domu pojawiła się jeszcze jedna dwójka. Od najmłodszych lat interesował się sztuką. Wbrew woli rodziców, postanowił rozwijać swoją pasję. Ponieważ rodzice nie mieli zbyt grubych portfeli, niezbędne mu kartki i tekturki bardzo często pochodziły z koszów na śmieci. Sprzedając swoje prace zdobywał pieniądze na nowe pędzle, czy też farby. Nie podobało się to ojcu. Tata chciał, aby jego syn niegdyś przejął gospodarstwo i podtrzymał rodzinną tradycję. Jednak Karol od zawsze był uparty i podążał wyznaczonymi przez siebie ścieżkami.
Interesował się codziennością, ale także czołgami oraz bronią, której było pełno w tamtejszej prasie. W wieku trzynastu lat stracił jedno oko przy rozbrajaniu miny, lecz nie przeszkodziło to jego doskonałej pamięci wzrokowej. Podczas spaceru potrafił zobaczyć jakiś fascynujący widok, zapamiętać go, a w domu idealnie odwzorować na płótnie. Śliwka bardzo szybko polubił malarstwo. Sam robił ramki i naciągał na nie materiały. Zapisywał się także na wieczorne kółka malarskie, na przykład w Bielsku. Problemem był transport. Karol znalazł rozwiązanie, nie do końca legalne i bezpieczne. I niezbyt przyjemnie pachnące. Ale tego zdradzać nie będę.
Jak już wspomniałam, brak jednego oka nie przysparzał Karolowi Śliwce wielu kłopotów. Nadeszły one dopiero na studiach. Wydział Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie nie chciał go przyjąć, ponieważ według nich zdrowie świeżo upieczonego studenta nie było wystarczająco dobre. W końcu Karol został przyjęty, co było skutkiem jego przemówień, zapewnień i próśb. No i przede wszystkim zdolności, ale to chyba jasne. Pierwszym i niezapomnianym sukcesem Śliwki była wygrana w konkursie na projekt graficzny opakowania na papierosy w 1957 roku. "Syrena" zajęła pierwsze miejsce! I uwaga - jego "Morskie" oraz "Giewont" także zdobyły wyróżnienia! Po tym sukcesie regularnie brał udział w licznych konkursach na projektowanie znaków graficznych, logotypów oraz plakatów. Niejednokrotnie zdarzały się przypadki, że trzykrotnie stawał na podium.
Wiadomość o niesamowitej estetyce i pomysłowości grafika bardzo szybko rozprzestrzeniła się w branży ilustratorskiej. Zlecenia przychodziły w dziesiątkach i setkach. Wśród nich pojawiło się także zamówienie na zaprojektowanie logo dla PKO. Pierwsza wersja znacznie różniła się od tej, z którą spotykamy się do dzisiaj, ponieważ pewna sprzątaczka tegoż właśnie banku stwierdziła, że pierwotna grafika jest do niczego. Jednak Śliwka wykorzystał ją w plakacie "Październik - miesiącem oszczędności", który zwyciężył na Biennale Plakatu Polskiego w Katowicach. Po tym prestiżowym Złotym Medalu PKO zaakceptowało "skarbonkę" znaną chyba każdej Polce i każdemu Polakowi.
Osoby, których wiek zapisywany jest już w nieco większych liczbach niż mój pewnie kojarzą Karola Śliwkę ze słynną wodą kolońską Wars. Nic dziwnego, to właśnie ten pan stworzył jej logotyp. Wars zdobił niegdyś liczne łazienkowe półki i bardzo możliwe, że teraz także to robi. No dobrze, woda kolońska najczęściej pojawia się w łazience, natomiast buty - oczywiście na nogach (i w szafach!). Śliwka ma na swoim koncie wiele narysowanych butów. Oczywiście narysowanych w charakterystyczny dla niego sposób. Za te projekty także zdobywał liczne nagrody, czyli nic nowego.
Nie wiem, który raz przeglądam książkę poświęconą temu artyście. Za każdym razem zatrzymuję się na którejś ze stron i wciąż podziwiam inteligencję i pomysłowość Śliwki. Kiedy zobaczycie znak "Urody" (fabryki kosmetyków oraz mydła), być może pomyślicie o pięknym kwiatku i jego rozłożystych liściach. A może na myśl przyjdzie Wam kobieta otoczona wielkim kołnierzem z lisa. Pan Karol wybierał opcję numer dwa. To znów fantastyczny przykład tego, że dziś "rozmawiamy" o prawdziwym mistrzu i pionierze wieloznaczności w swoich grafikach.
Karol Śliwka zaprojektował łącznie ponad 400 znaków i logotypów, które wciąż funkcjonują w przestrzeni publicznej. Cały czas zachwycają ona kolejne pokolenia, czego jestem doskonałym przykładem, co świadczy o ich ponadczasowości. Książka pod tytułem "Karol Śliwka" przybliża nam postać tytułowego artysty i odkrywa jego zawodowe tajemnice. Pojawiają się tutaj cztery opowieści, których autorami są Agnieszka Drączkowska, Paweł Śliwka (brat), Patryk Hardziej oraz Marcin Wicha. A przy okazji możemy przeczytać także kilka słów od Seana Wolcotta oaz Jensa Mullera. Każda historia ma swój odrębny klimat. Każda jest skonsultowana z samym panem Śliwką, który jeszcze był wśród nas w czasie powstawania tej pozycji. I choć wszystkie poświęcone są właśnie jemu, każda dotyczy innych wątków.
Pozycja jest cudowne zaprojektowana. Pojawia się tutaj mnóstwo projektów oraz zdjęć. Trzeba przyznać, że mimo wielu trudnościom napotkanym na swojej drodze, Karol Śliwka pozostał człowiekim silnym i dążącym do celu. A jego cele były najlepsze z najlepszych. Chciałabym także polecić Waszej uwadze niedługi film. Jest to opowieść Śliwki o swojej ścieżce do sukcesu. Klik, klik!
Nie możemy zapomnieć o takiej postaci. Koniecznie odświeżcie ją w swojej pamięci!
Tytuł - Karol Śliwka
Tekst - Agnieszka Drączkowska, Paweł Śliwka, Patryk Hardziej, Marcin Wicha, Sean Wolcott, Jens Muller
Projekt graficzny - Patryk Hardziej
Muzeum Miasta Gdyni, Gdynia, 2018
P.S. Ponieważ dostępność albumy jest mocno ograniczona, służę podpowiedzią, gdzie można go nabyć. O, tutaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz