A dziś zacznę dość nietypowo, bo zdaniem brzmiącym tak - jeżeli zamierzacie przeczytać pierwszą część z serii "Podpalacze książek" lub właśnie jesteście w trakcie, nie czytajcie tej recenzji!!! Jednak tym, którzy już to zrobili lub książka ta nie znajduje się ich grafiku, mogę co nieco zdradzić.
Po walce, która (niestety) nie należała do tych zwyciężonych przez Bractwo (przypomnę, że rzekome Bractwo to grupa ludzi rozsypana po całym świecie, chroniąca książki przed zniszczeniem ich przez Podpalaczy), dziadziuś i babcia Cezaryny oraz Augusta, nazywanego również Gutkiem, zginęli, a mama pogrążała się w śpiączce. Nie był to łatwy czas dla czternasto, prawie piętnastolatka i siedmioletniej dziewczynki.
Dzieci musiały zamieszkać u nauczyciela chłopca, Marca DeVergy'ego, który także był członkiem Bractwa. Z początku Cezaryna (bo jak już zapewne wiecie jest ona autystyczna, dla niektórych artystyczna) nie chciała zamieszkać u nauczyciela. Przyczyna była prosta - miał on niepoukładane książki na półkach, a Cezaryna się tego boi. Jednak kiedy DeVergy powiedział, że może je ułożyć, zgodziła się. August nie protestował. Ale miał o wiele bardziej przekichane. Ponieważ został niesłusznie oskarżony o "napaść, kradzież, włamanie i umyślne podpalenie", na kostkę założony mu bransoletkę elektroniczną, która zaczyna piszczeć, gdy tylko Gutek opuści wyznaczony teren. To okropne!
Druga część "Podpalaczy" (tak samo jak pierwsza) przede wszystkim uczy szacunku do książek oraz tolerancji, a w szczególności tolerancji! Nie będę też ukrywać, że to dość krwawa historia. Teraz myślicie sobie pewnie, że to jakiś horror i dzieci nie mogą go czytać. Wręcz przeciwnie! Dzieci powinny go przeczytać, jednak nie zaprzeczę, że "Moją siostrę wojowniczkę" mogą przeczytać również dorośli, ponieważ uważam, że może przypomnieć im to dzieciństwo wśród książek. Do głowy mogą wpaść im takie obrazy, jak babcia czytająca wiersze czy też rodzice opowiadający bajki przy lampce tuż obok łóżka... rzecz jasna, jeśli właśnie tak wyglądało ich dzieciństwo!
A teraz wyjaśnię Wam, jak powstała seria "Podpalacze książek" (dowiedziałam się o tym czytając wiadomości na tylnej okładce). Syn autorki nie chciał czytać książek, więc Marine Carteron założyła się z nim, że jeśli to ona napisze książkę, chłopiec ją przeczyta. I tak się też stało! To naprawdę świetny pomysł! Gdyby każdy rodzic właśnie tak postępował z nieczytającym dzieckiem, na świecie byłoby o wiele, wiele więcej książek i przybyłoby młodych czytelników!
Jak już wcześniej wspominałam, "Podpalacze książek" to trylogia i wszystkie jej części na język zrozumiały dla nas przełożył Przemysław Szczur. Do jej przetłumaczenie nie używał łatwych słów, o nie! Zadbał o to, aby nasz słownik z każdą kolejną stroną tej książki się powiększał. Śmiało mogę stwierdzić, że mu się udało!
Skoro napisałam już o przekładzie, czas na oryginalnie zaprojektowaną okładkę! To sprawka Anny Niemierko! Zrobiła to w przeciekawy sposób. Wystarczy wejść do którejś z księgarń (oczywiście chodzi mi o księgarnie, w których swoje miejsce na półce mają również "Podpalacze"), a w oczy wpadnie nam wystrzałowa dwójka! Dodam również, że jeżeli widzieliście pierwszą książkę z tej serii, nie będziecie mieli problemów z rozpoznaniem drugiej i również trzeciej.
Pamiętajcie, to trylogia! Mnie została jeszcze ostatnia część!
Tytuł - Podpalacze książek. Moja siostra wojowniczka
Tekst - Marine Carteron
Przekład - Przemysław Szczur
Wydawnictwo Wytwórnia, Warszawa 2015