niedziela, 15 kwietnia 2018

Mój dziadek był drzewem czereśniowym - czyli przemijanie ujęte w sposób doskonały


Zapewne nie wszystkie dzieci mają dziadka, z którym zawsze można porozmawiać na trudne tematy. Dziadka, z którym można się świetnie bawić. Dziadka, z którym znajduje się 'wspólny język'. Wzorem dla innych może być dziadek Oktawian, najlepszy przyjaciel swojego wnuka, pierwszoklasisty - Antosia. Jednak ta przyjaźń rozpoczęła się dopiero po wielkiej tragedii rodzinnej. Ale zacznijmy w sposób właściwy, czyli od początku.

Antoś ma dwie zupełnie inne babcie i dwóch zupełnie innych dziadków. Jego dziadkowie od strony taty - dziadek Ludwik i babcia Antonina - mało z nim rozmawiają i w ogóle nie żartują, choć chłopiec mieszka z nimi w jednym domu i widuje ich aż cztery razy dziennie. Zawsze znajdą jakiś powód do niezadowolenia. A jakby tego było mało, mają straszliwie denerwującego psa Floppy'iego! Mimo tego, Antoś kocha ich. I z wzajemnością.




Rodzice mamy Antosia - dziadek Oktawian i babcia Teodora - są bardzo nietuzinkowymi dziadkami. Po pierwsze, zamiast psów mają gęsi i kury. Ulubienicą jest gęś Celestyna, z którą babcia prawie w ogóle się nie rozstaje. Po drugie, ich życie wprost przepełnia radość, którą zarażają bliskich już po pierwszym kontakcie wzrokowym. Po trzecie, zawsze starają się być pomocni. Pocieszają i rozśmieszają swojego kochanego wnuka. Po czwarte, mają naprawdę nieszablonowe, i z biegiem czasu, okazuje się, że nawet i wzruszające, pomysły!




Opowiem Wam o jednym z nich. Otóż gdy na świat przyszła mama Antosia, dziadek Oktawian popędził do ogródka i zasadził tam drzewo czereśniowe. Nazwał je Felicjan, ponieważ jego córka nosiła imię Felicja. Kiedy Felicja rosła i rozwijała się, Felicjan rósł i rozwijał się wraz z nią, tyle że na swój sposób. Felicjan stał się najlepszym kolegą swojej rówieśniczki. Razem się bawili, dojrzewali i wypuszczali pierwsze pąki. Dziadek Oktawian miał niezłe pomysły, prawda?!




No dobrze, napisałam troszkę o dziadku Oktawianie, więc przyszedł teraz czas na babcię Teodorę. Jak już wcześniej zdążyłam wspomnieć, staruszka prawie w ogóle nie rozstaje sę ze swoją ukochaną gęsią Celestyną. Można by nawet stwierdzić, że traktuje ją jak własne dziecko, co nie oznacza oczywiście, że nie zwraca uwagi na Antosia. Dziadkowie ze wsi są bardzo pracowici, jednak od pewnego czasu tempo ich pracy zwalnia. Babcia co jakiś czas musi usiąść na krześle, pooddychać głęboko parę razy i odpocząć. Następnie znów pracować w ogrodzie, a po kilku chwilach znów usiąść na krześle. I pewnego przeraźliwie smutnego dnia, babcia się już nie podnosi.

Od chwili odejścia babci, Antoś i mama coraz częściej odwiedzają dziadka, by pomóc mu w ogrodzie oraz z nim porozmawiać i rozwiać myśli związane ze wspomnianą tragedią. Ale dziadek wcale nie myśli o tragedii, nie! On myśli o miłych i radosnych chwilach spędzonych ze swoją Todzią. Wciąż powtarza, że babcia nie umarła, tylko przemieniła się w coś, co kochała. Była gęsią Celestyną. Spośród całej rodziny, tylko Antoś rozumie dziadka. Zapamiętał jego niezwykle mądre słowa. Według mnie, każdy powinien je zapamiętać. "Nie umrzesz, dopóki ktoś Cię kocha". To jedno z najpiękniejszych zdań, jakie kiedykolwiek przeczytałam.




Pewnego dnia, dziadek zaprasza Antosia na dłuższy, wakacyjny pobyt do swojego domku. Jak się zapewne domyślacie, odpowiedź Antosia brzmi jednoznacznie - tak! Jeszcze tego samego dnia, wyjeżdżają wspólnie na wieś. Tylko Antoś i dziadek Oktawian - dwie bratnie dusze. To właśnie wtedy rozpoczyna się niezwykła więź pomiędzy dziadkiem i wnukiem. Więź obwiązana najtrwalszą nicią na świecie. Bum, startuje również szalona przygoda, którą Antoś i staruszek zapamiętają do końca swojego życia!




Jedną z wakacyjnych historii jest śniadaniowy kogel-mogel. Każdego poranka Antosia budził dźwięk tarcia łyżką o kubek. Później chłopiec słyszał Celestynę chodzącą po podwórku. Następnie jego uszy zajmowały kroki dziadka idącego do pokoju swojego wnuka z kubkiem pełnym koglu-moglu. Potem po pokoju rozpościerało się serdeczne "Dzień dobry" i tak zaczynał się każdy dzień na wsi. Dzień przepełniony niezapomnianymi przeżyciami aż po same brzegi!


Ależ to była wspaniała zabawa - nauka wspinania się na Felicjana. Felicjana, który wydaje się być schronieniem bezpieczniejszym od niektórych domów. Dziadek mógłby spędzać na zielonym przyjacielu swojej córki całe godziny. Tam czuje się sobą. Kocha Felicjana z całego serca! Dlatego kiedy jest potrzeba, poświęca mu swoje zdrowie i jak się później okazuje... Tak, to też.




Gdy dokładnie poznamy już historię babci Todzi, dociera do nas, co kryje się pod tajemniczym tytułem "Mój dziadek był drzewem czereśniowym". Autorka tekstu porównuje tutaj człowieka do drzewa. Do drzewa, która wypuszcza korzenie, kiełkuje, rośnie, owocuje i przekwita. Podobnie jak człowiek. Właśnie teraz przypomniałam sobie kolejne niezwykle mądre słowa dziadka Oktawiana. Nie przesadza się starych drzew, bo umrą. A teraz pomyślmy sobie, jak brzmiałoby to zdanie, gdybyśmy zamiast wyrazu 'drzewo' wstawili wyraz 'człowiek". I tą myślą zakończę akapit.


Lektura "Mój dziadek był drzewem czereśniowym" pokazuje, jak silna może być więź pomiędzy młodą i dużo starszą osobą. Niekiedy wystarczy tylko uważnie posłuchać drugiego człowieka, aby go w pełni zrozumieć. Posłużę się teraz sformowaniem brzmiącym: czasem sędziwe drzewa zapylają te młodsze. Dziadek Oktawian nie uczył swojego wnuka budowy zdań podrzędnie złożonych czy też obliczania średni arytmetycznej. Uczył go czegoś, o czym raczej nie przeczytamy w szkolnych książkach. A Antoś wypełniał jego dni radością. Dzięki niemu dziadek zapominał o swojej igiełce w sercu i cieszył się obecnością wnuka. Czuł, że znów jest potrzebny.




Dobrze, przejdźmy teraz do autorki tekstu. Jeśli zawierzyć tłumaczeniu Jarosława i Magdaleny Mikołajewskich, Angela Nanetti napisała tę książkę wyśmienicie! Tutaj każde słowo dziadka Oktawiana jest istotne, za każdym z nich kryje się mądrość. To książka o trudnej tematyce, jednak napisana z tak wielką lekkością, że dopiero po rozmyślaniu o niej dociera do nas, co autorka schowała między słowami.




Przejdźmy do Anastazji Stefurak, która odpowiedzialna jest za ilustracje. Niezwykle wzruszające, idealnie uzupełniają treść i oddają uczucia jej towarzyszące. Oglądanie tych niezwykle delikatnych ilustracji z wieloma istotnymi szczegółami to przyjemność nie tylko dla naszych oczu.


A Wy sięgnijcie po tę pozycję. Jestem pewna, że znajdzie ona miejsce w każdym sercu, bez wyjątku!


Tytuł - Mój dziadek był drzewem czereśniowym
Tekst - Angela Nanetti
Ilustracje - Anastazja Stefurak
Przekład - Jarosław Mikołajewski, Magdalena Mikołajewska
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa, 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz